home

„Książka nie jest towarem!”

Z czego jednak mają żyć autorzy?

Świat musi znaleźć alternatywny sposób wynagradzania twórców.

Rozdział 15

Okazy obcej fauny

Przekonanie Costigana, że łódź podwodna ryb z głębin nie jest w stanie przezwyciężyć wspaniałych narzędzi zniszczenia posiadanych przez Nerada, okazało się być nie pozbawione podstaw. Przez wiele dni neviańska szalupa z trójką ziemskich pasażerów mknęła bez przeszkód przez międzygwiezdną pustkę, ale w końcu obawy agenta się zmaterializowały: ekran dalekosiężnego detektora zareagował. Mamuci statek Nerada pokazał się w pościgu za swoim uciekającym promem.

— Chodźcie ludzie, teraz to już nie potrwa długo — zawołał Costigan, a Bradley i Clio przybiegli do niewielkiej sterówki.

Ubrawszy się w skafandry, trójka Ziemian obserwowała ekran, śledząc szybko powiększający się obraz neviańskiego kosmolotu. Nerado wykrył ich i leciał za nimi z taką ogromną szybkością, że niewyobrażalnie szybki dotychczas prom wydawał się wlec w porównaniu ze ścigającym okrętem.

— Do Układu Słonecznego wciąż jeszcze daleko i oczywiście nie udało ci się nawiązać połączenia? — Bradley raczej stwierdził niż zapytał.

— Próbowałem cały czas, dopóki nie zagłuszyli mojej fali, ale bez rezultatu. Tysiące razy za daleko dla mojego transmitera. Całą nadzieję pokładałem w niewielkiej możliwości, że nasz super-statek poleci w tym kierunku, ale tak się nie stało. Za to przylecieli tamci!

Costigan sięgnął do panelu kontrolnego i zaczął raz za razem strzelać do wielkiego statku zabójczym promieniowaniem. Tarcze Nevian rozbłysły bielą, ale, co było dziwne, nie odpowiedziano ogniem. Lekceważąc wszelką broń znajdującą się na pokładzie promu, statek macierzysty po prostu tylko bronił się przed atakiem, w podobny sposób jak samica żbika broni się przed kłami i zębami swojego parskającego i drapiącego kociaka, złoszczącego się z powodu karcącej łapy matki.

— Chyba nie będą z nami walczyć — Clio zrozumiała sytuację. — To ich szalupa i chcą nas wziąć żywcem.

— Możemy zrobić jeszcze jedną rzecz! — warknął Costigan. Wyłączył ekrany obronne i przerzucił całą moc na wiązkę odpychającą.

Prom reagując na uderzenie wiązki w wielką masę neviańskiego statku odskoczył z ogromnym przyśpieszeniem, a cała trójka upadła na podłogę. Lot jednak trwał krótko. Wzdłuż wiązki popłynął ciemnoczerwony strumień pola siłowego, otoczył kadłub uciekiniera i stopniowo wyhamował. Costigan z furią wstał i uruchomił wszystko, co mógł, silniki i broń, ale nic nie było w stanie przeniknąć czerwonawego zamglenia. Szalupa pozostawała nieruchoma. Chociaż nie. Czerwony promień skracał się, ciągnąc krnąbrny pojazd do doku, który z taką nadzieją opuścili kilka dni temu. Przyciągano ich powoli, a największe wysiłki Costigana na całym dystansie nie dały większego efektu niż o szerokość włosa. Przez otwartą bramę prom wślizgnął się gładko na swoje stanowisko, a kolejne wrota w wielowarstwowym poszyciu potwora zasunęły się za nimi jedno po drugim.

Ściana błękitnego ognia pojawiła się i uderzyła w trzy trójplanetarne skafandry – dwie duże postacie i jedna mała zostały obrysowane oślepiającym niebieskim światłem.

— I to jest pierwsza rzecz, która nam się udała zgodnie z założeniem — parsknął Costigan. — To jest ich promieniowanie paraliżujące. Powstrzymaliśmy je i mamy dość żelaza, żeby powstrzymać je na zawsze.

— Ale jedyne, co możemy zrobić, to tak trwać — powiedział Bradley. — Nawet jeśli nie mogą nas sparaliżować, my też im nie możemy nic zrobić, a wiozą nas na Nevię.

— Myślę, że Nerado przyjdzie negocjować i zdołamy wytargować jakieś warunki. Musi wiedzieć, do czego są zdolne lewistony i zdaje sobie sprawę, że będziemy mogli ich użyć w taki czy inny sposób, zanim nas schwyta — argumentował z przekonaniem Costigan, ale znów się mylił.

Drzwi otworzyły się i przez nie, drepcząc, tocząc się czy czołgając, wdarł się metalowy potwór, rzecz z kołami, nogami, wijącymi się mackami z nitowanego brązu, zaopatrzona w tarcze obronne wystarczająco potężne, by powstrzymać bez wysiłku pełne wyładowanie trójplanetarnych miotaczy. Trzy spiżowe macki sięgnęły przez niszczycielskie promienie lewistonów i połamało je na kawałki, po czym przymocowało opancerzonych więźniów do siebie. Maszyna, albo stworzenie, wyniosło swój bezsilny ładunek przez drzwi na główny korytarz, skąd wkrótce trójka Ziemian, bez broni, pancerzy i prawie bez ubrania została dostarczona na mostek i postawiona przed spokojnym i nieruchomym Neradem. Ku zdumieniu Costigana dowódca Nevian zupełnie nie miał do nich żalu.

— Potrzeba wolności jest prawdopodobnie najpowszechniejsza wśród wszystkich ruchomych form życia — skomentował przez przetwornik. — Jak już wam wcześniej mówiłem, jesteście okazami przeznaczonymi do badań w Akademii Nauk i bez względu na to, co zrobicie, zostaniecie tam dostarczeni. Przestańcie więc próbować.

— A jeśli obiecamy, że nie będziemy więcej sprawiać kłopotów, będziemy współpracować w badaniach i dostarczymy wam wszelkich wiadomych nam informacji — zapytał Costigan — to możemy oczekiwać, że dacie nam statek i pozwolicie wrócić do naszego świata?

— Nigdy więcej nie pozwolimy wam sprawić kłopotów — oświadczył zimno płaz. — Wasza współpraca nie będzie potrzebna. Wydostaniemy od was cała waszą wiedzę, wszystko, co będziemy chcieli. Najprawdopodobniej nigdy nie dostaniecie zezwolenia na powrót do waszego układu, gdyż jako unikalne okazy jesteście zbyt cenni. Ale dość tego marnowania czasu. Zabrać ich z powrotem do kajut!

Do swojej potrójnej kwatery więźniowie zostali doprowadzeni pod silną strażą. Zgodnie z zapowiedzią, Nerado nie dał im więcej sposobności do ucieczki. Podróż na Nevię upłynęła bez żadnych wydarzeń i Ziemianie, w kajdankach, zostali dostarczeni do Akademii Nauk w celu poddania fizycznym i psychicznym badaniom, tak jak to zapowiedział Nerado.

Uczony-kapitan nie mylił się, mówiąc, że ich współpraca nie będzie potrzebna ani pożądana. Wściekli, lecz bezsilni, Ziemianie zostali poddani badaniom w kolejnych laboratoriach przez zimno analitycznych, nieczułych naukowców, dla których nie przedstawiali innej wartości niż jako próbki obcej fauny. Zrozumieli też w pełni, co to znaczy grać rolę nieznanego, niższego organizmu w badaniach biologicznych. Zostali sfotografowani z zewnątrz i wewnątrz. Każda kość, mięsień, organ, naczynie czy nerw zostały zbadane i skatalogowane. Każdy odruch, każda reakcja została odnotowana i przedyskutowana. Przyrządy zmierzyły każdy impuls i zarejestrowały każdą myśl, każdy pomysł i każde uczucie. Bez końca, dzień za dniem, odbywały się szarpiące nerwy tortury, aż doprowadzone do ostateczności obiekty nie mogły dłużej tego znieść. Blada i roztrzęsiona, rozciągnięta na stole laboratoryjnym, Clio zaczęła w końcu dziko histerycznie skomleć, co Costigana wyprowadziło ostatecznie z równowagi i doprowadziło do szalonej furii.

Szarpanina mężczyzny i jęki dziewczyny były bezskuteczne, ale zdziwiły Nevian, którzy po konsultacji, zdecydowali się pozwolić okazom na wakacje. Do tej chwili trzymano ich, wraz z resztą ziemskiego wyposażenia, we wspólnym trzypokojowym pomieszczeniu z przezroczystego metalu pływającym w wielkiej lagunie miasta. Gdy tam przebywali, pozostawiano ich w spokoju, jeśli nie liczyć ciągłego tłumu płazów przewijającego się za przezroczystą ścianą pływającego domku.

— Przede wszystkim jesteśmy robakami pod mikroskopem — warknął Bradley — a w drugiej kolejności złotymi rybkami w akwarium. Nie wiem, czy...

Urwał, gdy dwóch strażników weszło do pomieszczenia. Nie wydając dźwięku przez przetworniki, pochwycili Bradleya i Clio. Gdy mackowate ramiona sięgnęły w kierunku dziewczyny, Costigan skoczył, ale na próżno. W połowie drogi dosięgnął go paraliżujący promień Nevian. Upadł ciężko na kryształową podłogę i dusząc się z wściekłości, patrzył bezsilnie, jak jego ukochaną i kapitana wynoszą do czekającej łodzi podwodnej.


Ten dokument jest dostępny na licencji Creative Commons: Attribution-NonCommercial-ShareAlike 3.0 Generic (CC BY-NC-SA 3.0). Może być kopiowany i rozpowszechniany na tej samej licencji z ograniczeniem: nie można tego robić w celach komercyjnych.

These document is available under a Creative Commons License. Basically, you can download, copy, and distribute, but not for commercial purposes.

Creative Commons License
Download:Zobacz też:



Webmaster: Irdyb (2011)