„Książka nie jest towarem!”
Z czego jednak mają żyć autorzy?
Świat musi znaleźć alternatywny sposób wynagradzania twórców.
„Książka nie jest towarem!”
Z czego jednak mają żyć autorzy?
Świat musi znaleźć alternatywny sposób wynagradzania twórców.
Ledwo człowiek rozwiązał swoje podstawowe problemy na planecie swego pochodzenia, a już zaczął rozglądać się w kosmosie. Ledwo przeminęło stulecie eksploracji Układu Słonecznego, a już zaczęto po omacku sięgać do gwiazd.
I nagle, z jakimś religijnym zapałem, ludzkość postanowiła rozpocząć realizację swojego fantastycznego snu, zasiedlenia całej galaktyki. Nigdy jeszcze w historii rasy ludzkiej zapał nie osiągnął takiego rozmiaru i nie utrzymywał się tak długo. Pytania o przyczynę były w widoczny sposób ignorowane. Miliony planet ziemskiego typu przyzywały, a ludzkość, desperacko jak lemingi, rzuciła się w ich kierunku.
Trudności jednak okazały się przerażające w swoim ogromie. Planety i ich satelity w Układzie Słonecznym były względnie dostępne i te, które wydawały się być dogodne dla życia, zostały szybko opanowane. Liczyło się, oczywiście również, ich bliskie położenie. Czas podróży, w tę i z powrotem, na ojczystą planetę był bez znaczenia i wszelkie ziemskie zasoby mogły być wykorzystane w celu rozwiązania każdego problemu.
A co z planetami, na które trzeba podróżować, a nawet komunikować się, latami? Oj! Z tym było już co innego i czasami miliony kolonistów ginęły, zanim Ziemianie zdołali się przystosować do nowego klimatu, flory i fauny, do nowych bakterii – czy czynników, których nie wyobrażali sobie wizjonerzy o największej fantazji; czasem braku czegoś, czego nigdy wcześniej nie brakowało.
I tak człowiek, żądny zasiedlenia wszechświata swoim rodzajem, poszukiwał nowych sposobów. Na setki, tysiące światów posyłano małe grupy kolonistów, czasami liczące nie więcej niż kilkuset pionierów, i pozostawiano je tam, żeby się zaadaptowali, o ile to było możliwe.
Na tysiąc lat pozostawiano te kolonie samym sobie, żeby opanowały środowisko lub zginęły próbując.
Milenium było wystarczającym okresem czasu. Na wszystkich planetach – na tych, na których człowiek w ogóle zdołał przetrwać – przez pierwsze dwa lub trzy stulecia społeczności cofają się do stadium barbarzyństwa. Potem z wolna zaczynają się rozwijać. Były oczywiście wyjątki i na każdej planecie ten postęp zawsze przebiegał odmiennie, niemniej średnia okazała się zdumiewająco bliska zarówno nadirowi jak i zenitowi tej ewolucji społecznej.
Biuro Kolonizacji Galaktyki domniemywało, że po tysiącu lat pionierzy z grubsza przystosują się do nowego środowiska i będą gotowi do ucywilizowania, uprzemysłowienia i ewentualnej asymilacji do szybko rozwijającej się Wspólnoty Galaktycznej.
Oczywiście, od samego początku pojawiały się nowe i nieprzewidywane problemy...
„Ludzkość w Starożytności”, Terra City, Sol
3502 Rok Galaktyczny
Ten dokument jest dostępny na licencji Creative Commons: Attribution-NonCommercial-ShareAlike 3.0 Generic (CC BY-NC-SA 3.0). Może być kopiowany i rozpowszechniany na tej samej licencji z ograniczeniem: nie można tego robić w celach komercyjnych.
These document is available under a Creative Commons License. Basically, you can download, copy, and distribute, but not for commercial purposes.