home

„Książka nie jest towarem!”

Z czego jednak mają żyć autorzy?

Świat musi znaleźć alternatywny sposób wynagradzania twórców.

3

Trigger wyłączyła ComWeb i wstała. Rak i jego grupa byli dużo bardziej związani z Projektem Badań nad Plazmoidami niż ona. Gdy przyjechała z Manon, wraz z Komisarzem, oni już tu byli, ulokowani we własnym skrzydle badawczym Projektu. I dopóki obecne zasady bezpieczeństwa nie zostaną złagodzone – a to może trwać jeszcze ze dwa lata – pozostaną w Projekcie.

Trigger było ich trochę żal, chociaż nie wydawało się, żeby młodzi naukowcy mieli do tego jakieś zastrzeżenia. Poświęcenie brało górę u wszystkich. A ponieważ prawie połowę stanowiły młode kobiety, można przypuszczać, że nie byli całkiem skazani na klasztorne życie.

Wokół sal wystawowych plazmoidów, zamkniętych dla studentów i zwiedzających jeszcze przez kilka godzin, kręciło się z tuzin automatów sprzątających, nadzorowanych przez kilku robotników. Trigger przeszła przez wielki hol w kierunku kilku eksponatów, których jeszcze nie było w czasie jej ostatniego pobytu w tym miejscu. Były to naturalnej wielkości kopie dwóch plazmoidów Starych Galaktów – numery 1432 i 1433. Z pewnym niesmakiem popatrzyła na woskowate, bryłowate, częściowo przezroczyste twory. Była osobiście na stacji Starych Galaktów i być może zbliżyła się na tyle do oryginałów tych dwóch kopii, że mogła je dotknąć. Nie, żeby chciała.

Spojrzała na zegarek, obeszła dookoła zajmujący środek sali model Księżyca Plonów, stacji Starych Galaktów, i weszła pomiędzy eksponaty. W jednej z wnęk były widoki planety Manon, głównie pasa planktonu atmosferycznego i gigantycznych plazmoidów nazywanych „żniwiarzami”, poruszających się w pasie i metodycznie wchłaniających zawiesinę żywej materii. Jeden z końców sali zdominowała kopia „żniwiarza” wielkości wieloryba, z zewnątrz sprawiająca wrażenie ogromnej ciemno-zielonej parówki, a wewnątrz zawierająca niezwykle interesujące urządzenia.

— Panno Farn...

Odwróciła się. Stojący w wejściu, trzydzieści stóp od niej, strażnik Ligi zrobił szarmancki gest i ukłonił się. Ci strażnicy mieli doskonałe maniery.

Trigger uśmiechnęła się.

— Już idę — powiedziała.

Stażysta Rak i jego komitet doradczy – dwóch mężczyzn i kobieta – czekali na nią w sali konferencyjnej. Gdy weszła, wstali. Ta sala stanowiła granicę ich terytorium. Wychodząc do holu, z którego przyszła Trigger, naruszyliby kilka punktów regulaminu Ligi.

A to by było nie do pomyślenia.

Poprzednim razem, gdy Trigger miała okazję spotkać się z nimi, odzywał się tylko Rak. Komitet doradczy po prostu siedział i patrzył na niego. O ile Trigger mogła się domyślać, brali udział w tych posiedzeniach jedynie po to, aby powstrzymać Raka, gdyby miał zamiar popełnić jakąś szokującą niedyskrecję.

— Zastanawialiśmy się, panno Farn — powiedział Rak pytającym tonem — czy jest pani uprawniona do przesunięcia dodatkowych strażników Ligi Uniwersyteckiej do Projektu Badań nad Plazmoidami?

Trigger potrząsnęła głową.

— Z tego, co wiem. nie mam żadnych uprawnień, jeżeli chodzi o Ligę Uniwersytecką. Ale profesor Mantelish z pewnością może to załatwić.

Rak skinął głową.

— Czy może się pani skontaktować z profesorem Mantelishem?

— Nie — powiedziała Trigger. Uśmiechnęła się. — Czy wy możecie się z nim skontaktować?

Rak rozejrzał się po swoim komitecie, jak gdyby szukając aprobaty.

— Nie, nie możemy — powiedział. — Prawdę mówiąc, panno Farn, od kilku tygodni jesteśmy tutaj izolowani w najbardziej przedziwny sposób.

— To tak samo, jak ja — powiedziała panna Farn.

— Ooo — powiedział Rak ze zdziwieniem. — Mieliśmy nadzieję, że pani zechce nam to wyjaśnić.

— Zechciałabym — zapewniła go Trigger — gdybym sama coś wiedziała. Niestety tak się składa, że nie wiem. Dlaczego uważacie, że konieczne jest zwiększenie liczby strażników? — zapytała po zastanowieniu.

— Słyszeliśmy — zaznaczył ostrożnie Rak — że wczoraj doszło do napadu na terenie Szkoły Kolonialnej.

— Próba porwania — powiedziała Trigger. — Was nie powinni niepokoić. Zresztą wasza sekcja Projektu jest uważana za zabezpieczoną.

Rak znów spojrzał na swoich kolegów i z pewnością otrzymał jakiś niewykrywalny znak przyzwolenia.

— Panno Farn, jak pani wie, naszej grupie powierzono tutaj opiekę nad dwoma plazmoidami należącymi do Ligi. Zdaje pani sobie z tego sprawę, że sześć plazmoidów, wypożyczonych różnym odpowiedzialnym laboratoriom w Piaście, zostało utraconych w wyniku napadów nieznanych sprawców?

— Nie, nie wiedziałam — Trigger była zaskoczona. — Słyszałam, że było kilka nieudanych prób kradzieży wypożyczonych plazmoidów.

— Te sześć prób — powiedział dobitnie Rak — było całkowicie udanych. I należy przypuszczać, że laboratoria, które padły ofiarą, również były uważane za zabezpieczone.

Trigger zgodziła się, że to przypuszczenie jest uprawnione.

— Jest jeszcze jedna sprawa — kontynuował Rak. — Przybywając tutaj, rozumieliśmy, że doktor Gess Fayle dostarczy do Projektu zespół plazmoidów 112-113. To, że się nie pojawił, nasuwa podejrzenie, że Prezydium Ligi nie uważa Projektu za wystarczająco bezpieczne miejsce dla obiektu 112-113.

— Dlaczego nie zapytacie Prezydium? — zapytała Trigger.

Wśród stażystów wybuchło nerwowe poruszenie.

— To by naruszało zasadę drogi służbowej, panno Farn — wyjaśnił Rak.

— Aha! — powiedziała. Stażyści byli przeczuleni na punkcie dyscypliny. — Czy ten zespół 112-113 jest jakoś szczególnie ważny.

— Skoro doktor Fayle zajmuje się nim osobiście — ostrożnie oznajmił Rak — powiedziałbym, że tak.

Trigger milcząco zgodziła się z tym, przypominając sobie spotkania z doktorem Fayle na Manon. Fayle był naukowcem-politykiem, jedną z grubych ryb w Lidze Uniwersyteckiej. Gdy profesor Mantelish, wybitny biolog, został skierowany na Manon jako szef naukowy operacji, Fayle załatwił sobie stanowisko jego pierwszego zastępcy. Trigger poczuła do niego niechęć od pierwszego wejrzenia i nie zmieniła zdania po bliższym poznaniu.

— Przypominam sobie teraz ten zespół 112-113 — powiedziała niespodziewanie. — Wielki obrzydliwy twór... Właściwie, to ten opis pasuje do wszystkich.

Rak i pozostali spojrzeli na nią bez słowa, najwyraźniej urażeni. Uświadomiła sobie nagle, że jeśli nie przeszkodzi, to któryś z nich wygłosi zaraz wykład na temat estetyki funkcjonalnej – a o estetyce funkcjonalnej w odniesieniu do plazmoidów słyszała już wystarczająco dużo.

— Tak, ten 113 — kontynuowała pospiesznie — to bardzo mały plazmoid. — Rozłożyła ręce na około piętnaście cali. — O taki. I jest sprzężony z tym dużym, zgadza się?

Rak przytaknął, nieco sztywno.

— W zasadzie tak, panno Farn.

— No dobrze — powiedziała Trigger. — Nie mogę was winić, że się trochę martwicie. A co na to szef straży? Nie możecie poprosić go o wzmocnienie?

Rak ściągnął wargi.

— Oczywiście. Zrobiłem to. Dziś rano, zanim zadzwoniłem do pani.

— I co odpowiedział?

— Oświadczył mi — Rak zrobił nieszczęśliwą minę — że obecna ochrona poradzi sobie w każdym przypadku. Skąd on to może wiedzieć?

— Jest zawodowcem — podkreśliła uspokajająco Trigger. Stażyści wyglądali na mocno zmartwionych. — Nie miał jakichś pomocnych uwag?

— Żadnych — zaprzeczył Rak. — Powiedział, że jeśli ktoś chce wydać pieniądze na wynajęcie oddziału antyterrorystów z Policji Federalnej, to on zawsze znajdzie dla nich zajęcie. Ale na to oczywiście nie ma żadnej nadziei.

Trigger wyprostowała się. Wyciągnęła rękę i stuknęła go końcem palca w kościstą klatkę piersiową.

— Wiecie co? — powiedziała. — To jest nieprawda!

Cztery twarze rozjaśniły się nadzieją.

— Dopóki ktoś się tutaj nie pojawi i nie przejmie tego — ciągnęła Trigger — ja zarządzam budżetem Projektu. Więc myślę, Rak, że zapłacę wam za ten oddział federalnych. Zrobię to natychmiast. — Wstała, a stażyści poderwali się automatycznie ze swoich miejsc. — Przekażcie dowódcy straży — poinstruowała, już stojąc w drzwiach — że ten oddział będzie tutaj przed kolacją.

* * *

Biuro Policji Federalnej w Ceyce poinformowało Trigger, że Oddział Bojowy Klasy A – dwudziestu wyszkolonych ludzi z pełnym wyposażeniem – zamelduje się po południu na dwumiesięczną służbę w Szkole Kolonialnej. Wystawiła im czek, podpisując się zdalnie jako Ruya Farn. Na widok sumy umieszczonej na czeku, brwi księgowego Ligi Uniwersyteckiej uniosą się do sufitu, ale jeśli Liga nalega, by trzymała się z dala od problemów Projektu Badań nad Plazmoidami, to nie powinien ich dziwić z jej strony drobny finansowy odwet.

Przez chwilę Trigger czuła się całkiem usatysfakcjonowana.

Chwilę później zadzwoniono z biura Prekolu na Maccadonie. Poproszono ją, by się nie rozłączała, gdyż na jej ComWeb zostanie przełączona prywatna rozmowa międzygwiezdna.

Wyglądało na to, że ma dzisiaj dobry dzień. Czekała, mrucząc pod nosem jakąś melodię. Znała tylko jedną osobę, wystarczająco bogatą na rozmowy międzygwiezdne – komisarza Tate'a. Plemp się postarał, pomyślała z aprobatą.

Tymczasem twarz, którą ujrzała na ekranie ComWebu, należała do Brule'a Ingera. Serce Trigger podskoczyło. Oddech zamarł jej w gardle.

— Brule! — krzyknęła. Poderwała się z krzesła. — Skąd dzwonisz?

Oczy Brule'a zmarszczyły się w kącikach. Uśmiechnął się. Znajomy uroczy uśmiech.

— Niestety, kochanie, wciąż jestem w Układzie Manon. — Zamrugał oczami. — Co się stało z twoimi włosami?

— Na Manon? — wykrzyknęła Trigger. Opadła na krzesło zawiedziona. A potem znów się poderwała. — Brule! Ty szaleńcu! Wyrzucasz miesięczne wynagrodzenie za minutę! Kocham cię! Ale rozłącz się. Szybko!

Brule odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się.

— Nic a nic się nie zmieniłaś przez te dwa miesiące. Nie martw się. Ta rozmowa jest za darmo. Dzwonię z jachtu mojej znajomej.

— Jakiej znajomej? — zapytała zdumiona Trigger.

— Ją to też nic nie kosztuje. Musiała dzisiaj coś przetransmitować do Piasty. Zaproponowała mi wykorzystanie pozostałych minut w celu odnalezienia cię... Trigger, tęskniłaś za mną przykładnie?

— Bardzo przykładnie — uśmiechnęła się Trigger. — No cóż, to bardzo miło z jej strony. Czy to ktoś, kogo znam?

— Chyba nie — powiedział Brule. — Nelauk przyleciała jakiś tydzień po twoim wyjeździe. Nelauk Pluly. Jej ojciec ma Pluly Lines. Ale powiedz, co u ciebie? Skąd te srebrne włosy?

— Ktoś mnie namówił — odpowiedziała. — Wciąż są szalenie modne.

Przyjrzał się jej krytycznym wzrokiem.

— Chyba wolałem, jak byłaś ruda.

— Ja też. — Ups, pomyślała Trigger. Względy bezpieczeństwa, dziewczyno. — Wieczorem przefarbuję z powrotem — zapewniła pospiesznie. — O rany, Brule! Fajnie widzieć znowu twoją szpetną facjatę!

— Byłaby milsza na żywo.

— Nie wątpię.

— Kiedy wracasz?

— Nie wiem — potrząsnęła ponuro głową.

Brule milczał przez chwilę.

— Było tu trochę plotek... — zaczął znacząco. — To wasze wspólne zniknięcie... Twoje i Tate'a...

Trigger poczuła, że się czerwieni.

— Nie słuchaj tego — przerwała mu. — Przywal komuś.

— Chyba nie oczekujesz, że pobiję kobietę? — znów się uśmiechnął.

— Więc trzymaj się z dala od kobiet — odparła, również się uśmiechając.

Brule i Holati Tate jakoś nigdy specjalnie się nie polubili. Miała z tym czasami trochę kłopotu.

— A powiesz mi, gdzie jesteś? — zapytał.

— Obawiam się, Brule, że nie mogę.

— Ale wygląda na to, że w Zarządzie Prekolu wiedzą, gdzie jesteś — wytknął jej.

— Na to wygląda — przyznała.

Patrzyli na siebie przez chwilę, po czym Brule się uśmiechnął.

— No dobrze, pilnuj swoich małych sekretów — powiedział. — Chciałbym tylko wiedzieć, kiedy wrócisz?

— Mam nadzieję, że wkrótce — powiedziała Trigger z nieszczęśliwą miną.

W ComWebie pojawiły się jakieś hałasy, wybuchy śmiechu, szmer rozmów i cichy odgłos muzyki. Brule spojrzał w bok.

— Zaczęła się impreza — wyjaśnił. — Przyszła Nelauk. Chce cię poznać.

Kilka metrów za nim pojawiła się wdzięczna sylwetka, smukła dziewczyna z upiętymi wysoko, fioletowymi włosami i dobrze dopasowanym do nich kolorem oczu, ubrana w coś przypominającego kilkanaście kwiatów, według Trigger rozmieszczonych raczej przypadkowo. Prawdopodobnie był to bardzo elegancki strój wieczorowy. Dziewczyna była bardzo młoda, wyraźnie nie przekroczyła jeszcze dwudziestu lat.

Brule położył poufale rękę na jej upudrowanym ramieniu.

— Nelauk, poznaj Trigger.

Nelauk wymruczała coś na temat, że to dla niej dawno oczekiwana przyjemność.

Trigger obdarzyła ją w zamian promiennym uśmiechem.

— Wielkie dzięki za tę rozmowę — powiedziała. Pewnie nie ma o czym mówić, pomyślała, dla Nelauk to był drobiazg. — Zastanawiałam się, co też Brule może porabiać.

— Och, zachowuje się bardzo przyzwoicie — zapewniła Neulak obojętnym tonem. — Mam na niego oko. A to... to drobiazg, najmniejsza rzecz, którą mogłam zrobić dla Brule'a. Oczywiście dla ciebie też, moja droga.

Trigger wciąż starała się uśmiechać.

— Niemniej, serdeczne dzięki — powiedziała.

Nelauk skinęła głową, również się uśmiechnęła i wdzięcznie odpłynęła z ekranu. Brule przesłał Trigger pocałunek.

— Zaraz odetną połączenie — powiedział. — Do zobaczenia. Jak najszybciej, mam nadzieję.

Zniknął z ekranu zanim zdążyła odpowiedzieć.

Mrucząc coś, przespacerowała się po biurze. Podeszła do ComWebu i wyciągnęła rękę, po czym zrezygnowała.

Musi to jeszcze przemyśleć.

Może to nie jest nic poważnego. Brule nigdy nie latał za kobietami. Pozwalał im biegać za sobą. Już na długo przed opuszczeniem Manon, Trigger odkryła, bez specjalnego zdziwienia, że żony, córki i kochanki odwiedzających planetę prominentów z Piasty były równie podatne na urok Ingera, jak wszystkie pracownice Prekolu. Główna różnica polegała na tym, że okazywały to bardziej otwarcie.

Właściwie nigdy się tym nie przejmowała. W rzeczywistości była rozbawiona słuchając nieco zaskakujących relacji Brule'a na temat poczynań różnych podrywających go pań. Martwiło ją coś innego. Brule wydawał się być podatny na przytłaczający pokaz bogactwa, z którym niespodziewanie wszedł w stały kontakt. Wiele z tych jachtów, wśród których zaczął się obracać jako przedstawiciel Prekolu, było pełnymi przepychu latającymi pałacami, a Brule Inger szybko okazał się mile widzianym gościem na większości z nich.

I trochę za dużo o tym mówił.

Trigger podsumowała swój spacer.

Ta mała Nelauk może i nie miała jeszcze dwudziestu lat, niemniej rozegrała to z pewnością siebie starego weterana. Jakim, pomyślała złośliwie Trigger, mała Nelauk niewątpliwie była.

A dziewczyna, dodała z kocią złośliwością, której ojciec to Pluly Lines, ma podstawy, by okazywać pewność siebie.

— Miau — skarciła się. Trzeba jednak przyznać uczciwie, że Nelauk była również zdobyczą.

No, a jeśli ma potraktować Brule'a na serio, to zdobyczą, która go mogła skusić, były Pluly Lines.

Trigger podeszła do okna i spojrzała w dół, na rozpościerające się czterdzieści pięter niżej place ćwiczeń.

Czy on jest rzeczywiście taki jełop, pomyślała.

Nawet jeśli jest, no to co? To Brule. Podeszła do biurka i usiadła. Popatrzyła na ComWeb. Dziewczyna ma prawo zadbać o swoje interesy.

Była jeszcze całkiem ponura możliwość, że Holati Tate zaraz zadzwoni, da jej całkowicie rozsądne, satysfakcjonujące, prawdziwe i przekonujące wyjaśnienie wszystkiego, co się ostatnio wydarzyło... A potem uzasadni dlaczego jest absolutnie konieczne, żeby została tutaj dłużej.

Będzie musiała wybrać między przysporzeniem kłopotów komisarzowi Tate, a utratą tego jełopa Brule'go.

Trigger włączyła ComWeb.


Ten dokument jest dostępny na licencji Creative Commons: Attribution-NonCommercial-ShareAlike 3.0 Generic (CC BY-NC-SA 3.0). Może być kopiowany i rozpowszechniany na tej samej licencji z ograniczeniem: nie można tego robić w celach komercyjnych.

These document is available under a Creative Commons License. Basically, you can download, copy, and distribute, but not for commercial purposes.

Creative Commons License
Download:Zobacz też:



Webmaster: Irdyb (2011)