home

„Książka nie jest towarem!”

Z czego jednak mają żyć autorzy?

Świat musi znaleźć alternatywny sposób wynagradzania twórców.

6

Problem w tym, wyjaśnił jej Holati Tate, że ten plazmoid wykazał teraz więcej aktywności, niż zwykle wykazuje w ciągu tygodnia. A 113-A był obecnie i tak najbardziej aktywnym plazmoidem ze wszystkich.

— Bardzo prawdopodobne — powiedział Mantelish, budząc się z głębokiego zamyślenia — że przyciągnął go zapach twojego ciała.

— Dziękuję panu, profesorze! — powiedziała Trigger.

— Nie ma za co, moja droga — Mantelish przyciągnął swój fotel i usiadł bliżej stołu. — Zrobimy teraz — oznajmił — mały eksperyment. Weź go w ręce, Trigger.

— Wziąć go w ręce? — spojrzała na niego. — O nie, panie profesorze. Spróbujmy zrobić jakiś inny mały eksperyment.

Mantelish zmarszczył swoje jowiszowe brwi. Holati Tate uśmiechnął się do niej nieznacznie.

— Po prostu dotknij go końcem palca — poradził. — Możesz chyba zrobić tyle dla profesora?

— Nie mogę — powiedziała ponuro Trigger. Wyciągnęła jednak rękę i ostrożnie dotknęła do mniej ruchliwego końca 113-A. W chwilę potem powiedziała: — Hej! — I przesunęła lekko palcem po powierzchni stwora. Skórę miał aksamitną, gładką i ciepłą jak mały kociak. — Wiecie co — powiedziała zdziwiona — on jest całkiem miły! Wygląda wprawdzie paskudnie...

— Paskudnie? — huknął Mantelish, ponownie urażony.

— Przepraszam was na moment — powiedział komisarz, unosząc rękę. Otrzymał jakiś sygnał, którego Trigger nie zauważyła, bo podszedł do ściany i dotknął czegoś. Najwyraźniej przycisku otwierającego drzwi. Wszedł jej porywacz. Drzwi zamknęły się za nim. W rękach niósł tacę z krępą brązową butelką i czterema raczej niewielkimi kieliszkami.

Wyszczerzył zęby do Trigger. Uśmiechnęła się niezdecydowanie w odpowiedzi. Komisarz przedstawił go: Heslet Quillan – major Heslet Quillan z Korpusu Inżynierii Podprzestrzennej. Jak na inżyniera podprzestrzennego, pomyślała sceptycznie Trigger, to jest zbyt dobrym porywaczem. W tym pomieszczeniu mogła się zgodzić na ograniczony rozejm. Przynajmniej do czasu, aż Holati Tate nie skończy swoich wyjaśnień. Nie było żadnego powodu, by major Quillan miał być z tego zwolniony.

— Ach, puya! — wykrzyknął profesor Mantelish, ruszając do tacy, gdy tylko Quillan postawił ją na stole. Wydawało się, że zapomniał chwilowo o eksperymencie z plazmoidem, a Trigger nie miała ochoty mu przypominać. Nic nie mówiąc odsunęła rękę od 113-A. Profesor odkorkował flaszkę.

— Trigger, ty też się chyba z nami napijesz? Zacofana planeta, ta Rumla. Puya to jedyna naprawdę dobra rzecz stamtąd.

— Moja prababcia pochodziła z Rumli — zaznaczyła Trigger. — Przyglądała się, jak rozlewa purpurowy płyn do czterech kieliszków. — Nigdy tego nie próbowałam, ale tak, poproszę.

Quillan postawił przed nią kieliszek.

— W takim razie wypijmy — zaproponował Mantelish, w wyszukany sposób podnosząc swój kieliszek. — Za twoją prababcię!

— Powinniśmy w takim razie — dodał major Quillan, przysuwając sobie krzesło do stołu — ostrzec Trigger, żeby za pierwszym razem spróbowała jedynie odrobinę tego specjału.

Nikt go nie zapraszał, by usiadł, ale też nikt się temu nie sprzeciwił. No cóż, nie ma się czemu dziwić, pomyślała Trigger.

Siorpnęła. Płyn był kwaśny i ostry. Bardzo ostry. Odstawiła kieliszek na stół, próbując z trudem złapać oddech. Oczy zaszły jej łzami.

— Bardzo dobre — wykrztusiła.

— Bardzo dobre — zgodził się komisarz. Odstawił swój kieliszek i oblizał lekko wargi. — A teraz — powiedział szorstko — powróćmy do rozmowy.

Gdy Quillan rozlewał następną kolejkę, Trigger rozejrzała się dookoła. Rozżarzony węgiel roztapiał się w jej żołądku, a jego ciepło rozprzestrzeniało się po całym ciele. Pomieszczenie wyglądało na jadalnię w pensjonacie dla myśliwych. Stare drewniane pociemniałe meble nosiły ślady wielokrotnego polerowania. Ściany były ozdobione oprawionymi głowami różnych maccadońskich form życia.

Trwał właśnie sezon polowań na różnego rodzaju zwierzynę. Gdy Quillan wprowadzał ją do środka, minęli ich w pośpiechu trzej mężczyźni. Nawet nie spojrzeli na nią. Hałasy docierające z innych pomieszczeń i to ogólne wrażenie obecności znacznej ilości ludzi dookoła stwarzały wrażenie przebywania w rozbrzmiewającej cichą aktywnością kwaterze głównej jakiegoś rodzaju.

Jedną z rzeczy, o której powiedział Holati Tate, że nie została, jak dotąd, podana do publicznej wiadomości, jest to, że profesorowi Mantelishowi udało się uruchomić niektóre z plazmoidów Starych Galaktów. A zwłaszcza jednego.

Powodem, dla którego to osiągnięcie nie było ogłoszone, było to, że przez prawie sześć tygodni nikt o nim nie wiedział, za wyjątkiem trzech mężczyzn bezpośrednio zaangażowanych w badania. A w czasie tego okresu wydarzyło się coś, co spowodowało, że opublikowanie tego stało się niepożądane.

Mantelish skrzywił się.

— Już pierwszego dnia złożyliśmy Lidze raport — poinformował. — To był dokładny i szczegółowy raport!

— To prawda — przyznał Holati Tate — ale raport dla Ligi Uniwersyteckiej, w którego przygotowaniu brał udział profesor Mantelish, nie był jedynym. Wrócimy do tego później. Plazmoidy z tego eksperymentu, to był zespół 112-113. — Spojrzał na Mantelisha. — Wciąż chcesz, żebym to ja to powiedział?

— Oczywiście! — powiedział z niecierpliwością Mantelish. — Ty to uprościsz znacznie, ale teraz tak będzie lepiej. Jak będziemy mieć więcej czasu, przedstawię Trigger dokładniejszy opis całego procesu.

— Dziękuję, panie profesorze — Trigger uśmiechnęła się. Ponownie siorpnęła łyk puyi. Trunek był rzeczywiście niezły.

— No dobrze — zaczął Holati Tate. — Mantelish łagodnie stymulował plazmoidy prądem elektrycznym i zauważył niespodziewanie reakcję u innych plazmoidów z tej sekcji Księżyca Plonów. Pokazał to doktorowi Fayle'owi i doktorowi Azolowi.

Pracując w trójkę, szybko odkryli, że stymulacja części 112 zespołu powoduje przypadkowe ruchy plazmoidów w całej bazie, podczas gdy podrażnienie prądem 113 powoduje natychmiastowe znieruchomienie. Po kilku godzinach takiej zabawy, 112 nagle wypączkował kawałek swojego materiału, który odłączył się i samodzielnie powędrował powoli przez połowę stacji, śledzony z wielkim podnieceniem przez Mantelisha i Azola. Twór zatrzymał się w miejscu, z którego inny plazmoid został usunięty i zabrany do badań, wspiął się i zajął miejsce opróżnione przez poprzednika. Następnie przekształcił się w kopię tamtego i znieruchomiał. Było to w oczywisty sposób uzupełnienie brakującego elementu.

Cała trójka ucieszyła się bardzo z tego naukowego sukcesu. Była to dokładnie taka wiadomość, jaką Liga – i wszyscy inni – mieli nadzieję otrzymać. To było empiryczne wykazanie, że 112-113 mogą pełnić funkcje kontrolne działania stacji. Mogły być pobudzane do działania i aktywować inne plazmoidy. W wyniku dalszej obserwacji i usprawniania metod ich aktywność bez wątpliwości będzie mogła być zmieniona z przypadkowej na celową. I w końcu, co najważniejsze, pokazały, że są zdolne do wytwarzania różnych form życia plazmoidowego spełniającego specyficzne wymagania.

Mówiąc krótko, zarysowała się perspektywa rozwikłania tajemnic stacji Starych Galaktów.

Sporządzili dla Ligi Uniwersyteckiej tajny raport i dołączyli do niego opinię, że należy zezwolić na przekazanie dziesięciu procent mniej znaczących plazmoidów różnym ośrodkom naukowym – dużym i ważnym ośrodkom w całej Piaście, wywierającym silne naciski polityczne na Federację o dopuszczenie do badań w tym zakresie. To powinno zająć ich przez jakiś czas, a w tym czasie laboratoria Ligi zdążą zrobić naprawdę istotne badania.

— Następnego dnia — powiedział Holati Tate — dr Gess Fayle pokazał Mantelishowi wiadomość otrzymaną z Prezydium Ligi. Było w niej polecenie dla Fayle'a, by zapakował natychmiast zespól 112-113 na jeden ze statków Ligi przebywających na Księżycu Plonów i po cichu przewiózł na Maccadon.

— Wiadomość była sfałszowana — huknął Mantelish, marszcząc brwi.

— Nie tylko ona — powiedział Holati Tate. — Z raportu, który dr Fayle posłał do Ligi poprzedniego dnia usunięto wszelkie wzmianki o 112-113. — Spojrzał na Mantelisha, zastanawiając się. — W rzeczywistości Prezydium Ligi dowiedziało się o znaczeniu tych plazmoidów dopiero półtora miesiąca później.

Profesor parsknął.

— Azol — wyjaśnił — padł ofiarą swojej naukowej pasji. A ja...

— Pewnie pamiętasz? — przerwał mu komisarz. — To nieszczęście z plazmoidem przydarzyło się Azolowi dwa dni po wylocie Fayle'a.

— A ja — kontynuował Mantelish — pogrążyłem się w innych pilnych pracach. Skąd mogłem wiedzieć, co ten łobuz Fayle ma zamiar zrobić? Wiceprezes Ligi Uniwersyteckiej!

— No proszę! — powiedziała Trigger — I co takiego zamierzał dr Fayle?

— Tego wciąż nie wiemy — odpowiedział Holati Tate. — Coś oczywiście musiał knuć, fałszując rozkaz i zmieniając raport. Nie wiemy nic na pewno, poza tym że zniknął wraz z zarekwirowanym statkiem Ligi, całą jego załogą oraz plazmoidami 112-113 i że nikt go więcej nie widział. W dodatku wydaje się niemal pewne, że ten zespół plazmoidów jest kluczowym elementem całej stacji Starych Galaktów – elementem automatycznie utrzymującym wszystko inne w działaniu przez trzydzieści tysięcy lat.

Przerwał i spojrzał na Quillana.

—  Ktoś puka — powiedział. — Sprawdź, czego chcą.


Ten dokument jest dostępny na licencji Creative Commons: Attribution-NonCommercial-ShareAlike 3.0 Generic (CC BY-NC-SA 3.0). Może być kopiowany i rozpowszechniany na tej samej licencji z ograniczeniem: nie można tego robić w celach komercyjnych.

These document is available under a Creative Commons License. Basically, you can download, copy, and distribute, but not for commercial purposes.

Creative Commons License
Download:Zobacz też:



Webmaster: Irdyb (2011)