home

„Książka nie jest towarem!”

Z czego jednak mają żyć autorzy?

Świat musi znaleźć alternatywny sposób wynagradzania twórców.

7

Mięśniak, który pojawił się w drzwiach, oznajmił z szacunkiem, że profesor Mantelish chciał być obecny przy załadunku wyposażenia laboratorium na pokład. Jeśli profesor nie ma nic przeciwko temu, to właśnie zaczynają.

Mantelish przeprosił i wyszedł za posłańcem. Drzwi zamknęły się. Quillan wrócił na swoje miejsce.

— Dziś wieczorem się przenosimy — wyjaśnił komisarz. — Mantelish również... oraz osiem ton jego sprzętu. Do tego ośmiu ochraniających go agentów ze straży uniwersyteckiej.

— Taaak? — Trigger podniosła kieliszek i zajrzała do niego. Był pusty. — Przenosicie się? Gdzie? — zapytała.

— Na Manon — powiedział komisarz. — Później o tym porozmawiamy.

Wszystkie mięśnie jej ciała jednocześnie jakby zwiotczały. Zdziwiona siłą reakcji, osunęła się głębiej na krzesło. Nawet nie zdawała sobie sprawy pod jakim napięciem była do tej pory. Cicho westchnęła. A potem uśmiechnęła się do Quillana.

— Majorze — powiedziała — mogę liczyć na jeszcze trochę tej puyi. Może połowę.

Quillan dolał jej odrobinę.

— Przy okazji — powiedział komisarz Tate. — Quillan ma dyplom z inżynierii podprzestrzennej i obecnie jest przydzielony do Korpusu Inżynierii. Ale jego prawdziwe zajęcie to wywiad Zwiadu Kosmicznego.

— Tak mi się też wydawało — Trigger pokiwała głową. — Znów się uśmiechnęła do Quillana. Mało brakowało, a uśmiechnęłaby się również do 113-A.

— No dobrze — powiedział komisarz — możemy teraz porozmawiać bardziej swobodnie. Mantelishowi mówimy tylko to, co musimy. Prawdę mówiąc, Trigger, to profesor jest straszliwym obciążeniem w sytuacjach takich jak ta. O ile wiem, był najlepszym przyjacielem twojego ojca.

— Tak — przyznała. — Moje najwcześniejsze wspomnienia wiążą się z ogrodem Mantelisha, do którego zabierał mnie ojciec. Mogę sobie wyobrazić, że sprawia wam problem. — Spojrzała z ciekawością na jednego, a potem na drugiego. — Co wy właściwie robicie? Szukacie Gessa Fayle'a i tych plazmoidów?

— Tak — potwierdził komisarz. — Jesteśmy jedną z kilku tysięcy grup przydzielonych, w istocie, do tej samej sprawy. Każda grupa pracuje w swojej specjalności, a potem informacje są korelowane. — Milczał przez chwilę. — Rada Federacji, pod którą bezpośrednio podlegamy, jest ogromnie zainteresowana delikatną sytuacją polityczną, która się z tym wiąże. Obawiają się, żeby to nie przerodziło się nagle w coś niebezpiecznego. Mogą mieć rację.

— W jaki sposób? — zapytała Trigger.

— No cóż, załóżmy, że kluczowy zespół zniknął i go nie ma. Przypuśćmy, że pozostałe plazmoidy, w kupie, nie zawierają dość informacji, by można było odkryć w jaki sposób Starzy Galaktowie je wyprodukowali i zmusili do działania.

— Prędzej czy później ktoś to odkryje.

— Niekoniecznie. Niektórzy, jak na przykład Mantelish i kilka innych osób zorientowanych w tym, co się wydarzyło, uważają to za nieprawdopodobne. Wydaje się brakować zbyt wielu istotnych czynników. Mogłoby się okazać konieczne stworzenie całej klasy nowych gałęzi nauki. Zabrałoby to kilkaset lat.

— No cóż, ja się mogę bez nich całkowicie obejść — oświadczyła Trigger.

— Ja też — zgodził się z nią Holati Tate, niewdzięczny plazmoidowy nabab. — Dziwne stwory! Ale... Zastanówmy się. Obecnie mamy w Federacji tysiąc dwieście pięćdziesiąt osiem światów członkowskich, zgadza się?

— Mniej więcej.

— A jeśli chodzi o ilość związków planetarnych, rządów sub-planetarnych, korporacji przemysłowych, finansowych i handlowych, grup nacisku, itp. itd., to robi mi się niedobrze, gdy pomyślę, że musiałbym to wszystko policzyć.

— Do czego pan zmierza? — zapytała.

— Wszystkim im powiedziano, że dzięki technologiom plazmoidowym osiągniemy nowy złoty wiek. Praktycznie wszyscy w to uwierzyli. A teraz pojawiły się poważne wątpliwości.

— No tak — przyznała. — Ma pan rację. W praktyce wszyscy będą niezadowoleni. Czy o to chodzi?

— Tak — powiedział komisarz Tate — ale to jeszcze nie wszystko.

— No tak, przecież te plazmoidy gdzieś są. Ktoś je ma.

— Najprawdopodobniej.

Trigger pokiwała głową.

— Statek Fayle'a mógł się przecież gdzieś rozbić przypadkowo — zastanawiała się. — Z drugiej strony, okoliczności jego zniknięcia świadczą, że Fayle to zaplanował. Po tym wszystkim, katastrofa byłaby zbyt dużym zbiegiem okoliczności. Tak więc każda z tych organizacji mogła wejść w posiadanie jego plazmoidów.

— Dolicz do tego jeszcze dwieście czternaście światów o ograniczonym statusie — dodał komisarz. — Ich traktaty stowarzyszeniowe nie dopuszczą ich do udziału w tym plazmoidowym torcie wcześniej niż w dekadę po wykorzystaniu tego w Federacji. A im mogłoby mocno zależeć... — urwał i przez chwilę panowała cisza.

— O Boże! — powiedziała Trigger — To się może skończyć nową serią wojen...

— No i tego właśnie obawia się Rada.

— No cóż, z pewnością mają problem. Nie uważa pan, że Federacja powinna wyznaczyć kogoś do ochrony tej operacji. Wtedy, na Księżycu Plonów.

— No i wyznaczyła. Fayle'a.

— Och! No to niezły bajzel. — Trigger przez chwilę milczała. — Panie komisarzu, czy one mogą mieć kiedyś taką wielką wartość, jak ludzie mówią? To wszystko wygląda mi na lekko przesadzone.

— Też się nad tym zastanawiam. Niestety nie znam się na tyle dobrze na biologii, żeby to profesjonalnie ocenić. Ale wydaje mi się, że mogą. A to dla wielu ludzi jest wystarczającym powodem, żeby podjąć ryzyko w celu uzyskania kontroli nad technologią plazmoidów... No i wiemy już, że jacyś ludzie ryzykują.

— Skąd wiecie?

— Wypracowaliśmy sporo wątków. Niektóre okazały się dość krótkie, ale zawsze coś. — Kiwnął głową w kierunku stołu. — Pierwszy ślad dostaliśmy dzięki 113-A.

Trigger spojrzała na plazmoid. Znajdował się kilka cali od jej ręki.

— Wie pan — stwierdziła z obrzydzeniem — gdy rozmawialiśmy, stary Wstręciuch znów się poruszył. Przysunął się do mojej ręki!

Odsunęła rękę.

— Widziałem — potwierdził major Quillan siedzący po drugiej stronie stołu. — Ostrzegłbym cię, gdyby nie zatrzymał się tam, gdzie jest teraz. To było jakieś pięć minut temu.

Trigger wyciągnęła rękę i ostrożnie poklepała plazmoid.

— Bardzo żywy koleś! Całkiem miły w dotyku. Jak kociak! W jaki sposób naprowadził was na ślad?

— Mantelish przywiózł go ze sobą na Maccadon, głównie z uwagi na jego podobieństwo do 113. Zaciekawił go, bo nie mógł w żaden sposób ustalić jego funkcji. Po prostu leżał sobie w kącie. Czekając na powrót Gessa Fayle'a, Mantelish wykonał na nim mnóstwo eksperymentów. Był wówczas pewien, że Prezydium Ligi dostało ich raport, a tymczasem tamci czekali, denerwując się i również zastanawiając, gdzie się podział Fayle. Wiedząc jednak, że Fayle jest szefem ochrony, nie chcieli robić za dużego hałasu.

— Wspaniale. — Trigger potrząsnęła głową. — Ale co ze 113-A?

— Mantelishowi zaczęło coś wychodzić — powiedział komisarz. — Jeden z eksperymentów był dość zdumiewający. Mantelish próbował stymulować plazmoid prądem. Ale nic się nie działo. Potem dotknął plazmoidu ręką, a ten wyładował cały ładunek z powrotem do niego. Musiało być tego całkiem sporo.

— Dzielny Wstręciuch — roześmiała się Trigger. — Walczył o swoje prawa, no nie?

— Mantelish też tak uważa. Jest teraz bardziej ostrożny. Potem dowiedział się jeszcze czegoś, co powinno być ważne. Odwiedził jakieś inne laboratorium, w którym mieli dwa plazmoidy. W kieszeni miał 113-A. Obydwa tamte plazmoidy akurat wykonywały jakieś ruchy. W jego obecności natychmiast przestały się poruszać i od tamtej pory pozostają nieruchome.

— Jak plazmoidy na Księżycu Plonów podczas stymulacji plazmoidu 113?

— Dokładnie. Mantelish też o tym pomyślał i znalazł inny poruszający się plazmoid. Poszedł tam obejrzeć go, również ze 113-A w kieszeni, i tamten również znieruchomiał. Zrobił to w jeszcze jednym miejscu. Tych poruszających się plazmoidów nie ma zbyt wiele. We wszystkich trzech laboratoriach wciąż się zastanawiają, jaka może być przyczyna.

Trigger z ciekawością przyjrzała się 113-A.

— No proszę, jaka potężna kruszynka! I co Mantelish na to?

— Uważa, że zespół 112-113 tworzy jakiś samoregulujący się układ. Ten duży indukuje aktywność plazmoidów, a ten mały je powstrzymuje. 113-A mógłby być zapasowym regulatorem. Wydaje się jednak, że jest czymś więcej... I tu dochodzimy do tego, co naprowadziło nas na pierwszy ślad. Pewnej nocy włamano się do pracowni Mantelisha.

— Kiedy?

— Kilka miesięcy temu. Byliśmy wtedy jeszcze na Manon. Profesora nie było. 113-A zabrał ze sobą. Dwaj nasi ochroniarze i jeden napastnik zostali zabici. Reszta uciekła. Wiedzieliśmy już wtedy o zniknięciu Gessa Fayle'a i wszyscy byliśmy bardzo nerwowi. Federalni przybyli szybko i zrobili skan martwego mózgu napastnika. Dowiedzieli się dwóch rzeczy. Po pierwsze, że miał blokadę umysłu i nawet gdyby dostali go żywego, to i tak nic ważnego by nie zdradził. Po drugie udało im się dowiedzieć, jaki był cel napadu. Chodziło o tego tu oto kumpla profesora.

— Acha — powiedziała Trigger i zamyśliła się. — To mógł być Fayle ze swoimi wspólnikami. — Stuknęła lekko plazmoid palcem. — Albo ktoś, kto wie, co się z nim stało. Chcieli Wstręciucha zabić czy ukraść?

Komisarz spojrzał na nią.

— Ukraść. Taki rozkaz odczytano z tego martwego mózgu. Tylko dlaczego?

— Właśnie się zastanawiam. To dość istotne, nie sądzi pan? Próbowali jeszcze raz?

— Jeszcze pięć razy.

— I co z tego wynika?

— Że bardzo im zależy właśnie na 113-A. Musi im być do czegoś potrzebny.

— Do czegoś, co ma związek z tym kluczowym zespołem? — zapytała Trigger.

— Prawdopodobnie.

— No to sytuacja wygląda znacznie lepiej, nie uważa pan?

— Dużo lepiej — powiedział — może zespół nie działa, albo nie działa prawidłowo, jeśli brakuje 113-A. Mantelish mówi o czymś, co nazywa oddziaływaniem zbliżeniowym. Cokolwiek by to nie było, 113-A wykazał, że to posiada.

— W takim razie — powiedziała Trigger — oni mieliby dwie trzecie wszystkiego, a wy jedną trzecią. Tu, na stole. Ilu bandziorów złapaliście w czasie tych kolejnych napadów?

— Wszystkich — powiedział komisarz. — Około czterdziestu. Żywych i martwych. To nie robiło zresztą różnicy. Wszyscy byli najemnikami. Bardzo drogimi, ale najemnikami. Większość nie wiedziała o niczym, co by się nam przydało. Wszystko, co kiedyś wiedzieli, zostało zablokowane.

— Myślałam — powiedziała Trigger refleksyjnie — że potraficie usunąć blokadę.

— Czasem można to zrobić, jak się jest w tym dobrym i ma się dosyć czasu. To może potrwać z rok. Nie mogliśmy sobie na to pozwolić. Umarli, zanim zdążyli coś powiedzieć.

Przez chwilę panowała cisza.

— A pan, osobiście, w jaki sposób został w to wmieszany? — zapytała Trigger.

— Mniej więcej przez przypadek — odpowiedział komisarz. — To było powiązane z naszym drugim śladem.

— Chodzi o mnie, tak? — zapytała z nieszczęśliwą miną.

— Tak.

— Dlaczego ktoś chciałby mnie porwać? Ja o niczym nie wiem.

Komisarz potrząsnął głową.

— To wcale nie jest pewne. Ale powinniśmy się tego dowiedzieć w najbliższym czasie.

— I to jest jedna z tych rzeczy, o których nie może mi pan powiedzieć?

— W tej chwili mogę ci powiedzieć prawie wszystko, co wiem — powiedział komisarz. — Pamiętasz tę noc na Evalee, gdzie zatrzymaliśmy się po drodze z Manon?

— Tak — odpowiedziała. — Taki wielki hotel!


Ten dokument jest dostępny na licencji Creative Commons: Attribution-NonCommercial-ShareAlike 3.0 Generic (CC BY-NC-SA 3.0). Może być kopiowany i rozpowszechniany na tej samej licencji z ograniczeniem: nie można tego robić w celach komercyjnych.

These document is available under a Creative Commons License. Basically, you can download, copy, and distribute, but not for commercial purposes.

Creative Commons License
Download:Zobacz też:



Webmaster: Irdyb (2011)