home

„Książka nie jest towarem!”

Z czego jednak mają żyć autorzy?

Świat musi znaleźć alternatywny sposób wynagradzania twórców.

8

— Jakąś godzinę po tym, gdy zdecydowałaś się pójść spać — zaczął Holati Tate — wybrałem się do twojego pokoju, żeby zabrać raporty, przygotowywane dla Prekolu.

— Pamiętam te raporty — Trigger pokiwała głową.

— Gdy wyszedłem z portalu, kilku typów robiło coś akurat z twoimi drzwiami. Sięgnęli po broń, ale nie mieli szczęścia. Zadzwoniłem do najbliższego biura Zwiadu i kazałem agentom wywiadu zrobić skan martwych mózgów.

— Dlaczego? — zapytała.

— To mógł być przypadek... zwykli złodzieje. Ale ich wyposażenie było trochę za dobre, jak na zwykłych włamywaczy. Nie wiem, co wzbudziło wtedy moje podejrzenia, ale coś wzbudziło.

— Cały Holati Tate — przyznała Trigger. — I co to byli za jedni?

— W rejestrach na Evalee było więcej na ich temat, niż dowiedzieliśmy się ze skanowania. To byli bardzo drodzy specjaliści. Ze skanowania wynikało, że przy tym ostatnim zajęciu pozwolili sobie założyć blokadę umysłu. Chłopcy tej rangi nie pozwalają na to, o ile nie otrzymają wyjątkowej zapłaty. To, że zastałem ich przy twoich drzwiach, wcale nie wyglądało na przypadek.

— Pewnie nie — przyznała.

— Do śledztwa włączyli się Federalni. Wcześniej były już włamania do pracowni Mantelisha. Znaleziono pewne podobieństwa w sposobie działania. A ponieważ ty znałaś Mantelisha. Byłaś z nim na Księżycu Plonów. Federalni doszli do wniosku, że musi być w tym jakiś związek.

— Tylko jaki — zaprotestowała. — Wiem, że nic nie wiem. Nie wiem o niczym, co mogłoby się komukolwiek przydać!

— Trigger, dziewczyno, mnie też nic nie przychodzi do głowy. — Wzruszył ramionami. — Niemniej skutek tego był taki, że zostałem wyznaczony do prowadzenia tej części śledztwa. Jeśli jest jakiś związek, to w końcu wyjdzie na jaw. W każdym bądź razie, chcemy wiedzieć, kto próbuje cię porwać i dlaczego.

Popatrzyła na niego z zakłopotaniem.

— A to jest już całkiem pewne? — zapytała. — Wszystkie możliwe pomyłki zostały wykluczone?

— Tak. To jest już całkiem pewne.

— Czyli ten wczorajszy napad w Szkole Kolonialnej był...

— Tak. — Pokiwał głową. — To była pierwsza próba od czasu tej na Evalee.

— Dlaczego uważa pan, że czekali tak długo?

— Bo podejrzewali, że jesteś pilnowana. Trudno jest utrzymać odpowiednią liczbę ludzi w pobliżu strzeżonego obiektu, nie wzbudzając podejrzeń u zainteresowanych obserwatorów.

Trigger spojrzała na plazmoid.

— Można by więc sądzić — zauważyła — że pozwala pan innym zainteresowanym obserwatorom uważać, że pozostawiono im jakieś możliwości dostępu do Wstręciucha.

Komisarz uśmiechnął się nieznacznie.

— Być może. Ale nie mów tego Radzie.

Trigger ściągnęła wargi.

— Nie powiem. Czyli porywacze, którzy zasadzili się na mnie, domyślili się, że to jest pułapka. Mimo tego próbowali. Czegoś tu nie rozumiem. Może pan zrobił jeszcze coś, co przekonało ich, że mają wolną drogę?

— Nie — zaprzeczył. — Oni sami próbowali zrobić sobie furtkę. Domyśliliśmy się tego później. To była podwójna akcja.

— Jaka?

— Podwójna. Najpierw posyłasz jedną grupę tam, gdzie oczekujesz pułapki. Jeżeli pułapka rzeczywiście jest, ci ludzie są straceni. Liczysz na to, że przeciwnik stanie się teraz mniej ostrożny. Czasami tak się dzieje. A potem, dzień lub dwa później, robisz właściwą akcję. Od czasu do czasu się udaje. W każdym bądź razie taki mieli plan.

— Skąd pan to wie?

— Gdy grupa Quillana zlokalizowała cię w Ceyce, oni właśnie zamierzali cię porwać. No i Quillan okazał się szybszy.

Trigger zarumieniła się.

— Wcale nie byłam taka sprytna, jak mi się wydawało, tak?

Komisarz chrząknął.

— Wystarczająco sprytna, żeby przyprawić nas o gigantyczny ból głowy! Ale rzeczywiście, tamci nie mieli żadnych problemów ze znalezieniem cię. Dziś wieczór odkryliśmy, że we wszystkich twoich ubraniach umieszczono coś w rodzaju pluskiew. Nawet w tych najdelikatniejszych. Ktoś to musiał zainstalować w szkolnej pralni. No dobrze, teraz to już nieważne. — Przyglądał się jej przez chwilę. — Powiedz, co cię skłoniło, żeby uciec tak nagle — zapytał.

Trigger wzruszyła ramionami.

— Wkurzył mnie pan — przyznała się. — A właściwie to wszyscy mnie wkurzyli. Poprosiłam o przeniesienie i dostałam odmowę... z Evalee! Doszłam do wniosku, że mam dosyć i postanowiłam zniknąć po cichu. I tak zrobiłam... a przynajmniej mi się wydawało.

— Trudno mi cię ganić — powiedział Holati Tate.

— Wciąż uważam — powiedziała Trigger — że byłoby mądrzej, gdybym od początku została poinformowana o tym, co się dzieje.

Potrząsnął głową.

— Nawet teraz bym ci nic nie powiedział, gdybym nie był całkowicie pewien, że już jesteś zamieszana w całą sprawę. Obawiałem się, że z tego może się rozwinąć całkiem poplątana sytuacja. Chciałem uniknąć, w miarę możliwości, twojego udziału w tym wszystkim. No, a jeśli byś w tym nie brała udziału, to nie mógłbym ci zdradzać sekretów Federacji.

— A teraz? Już jest całkiem pewne, że jestem wmieszana?

— Na pewien czas — pokiwał głową.

— Ale wciąż nie powiedział mi pan wszystkiego?

— Jest kilka spraw, o których nie mogę ci powiedzieć. Wykonuję rozkazy.

Trigger uśmiechnęła się lekko.

— A, to coś nowego! Nie wiedziałam, że pan potrafi wykonywać rozkazy.

— W swoim czasie wykonywałem mnóstwo rozkazów — powiedział komisarz. — O ile miały sens. A te, moim zdaniem, mają.

Trigger nic nie odpowiedziała.

— Powiedział pan wcześniej, że większość tego dzisiejszego zamieszania było związane z moją ucieczką — powiedziała po chwili. — Możemy o tym porozmawiać?

— Tak, możemy, ale najpierw muszę ci powiedzieć o czymś innym. Powiem ci dlaczego lecimy na Manon.

— No to proszę — usadowiła się wygodniej w swoim krześle.

— Pojawił się domysł, że Gess Fayle mógł zrobić jedną rzecz, zaplanować swój wyjazd w taki sposób, żeby nie musieć wracać do Piasty przez dłuższy czas. Mógł zorganizować sobie laboratorium gdzieś daleko, na którymś ze światów zewnętrznych i majstrować rok albo dłużej przy tych plazmoidach, dopóki ich nie rozgryzie całkowicie. To przyniosłoby mu dużo więcej korzyści niż po prostu sprzedać je komuś.

— Ale byłoby chyba bardzo ryzykowne, nie uważa pan? — powiedziała Trigger. — Musiałby załadować całe potrzebne wyposażenie na statek Ligi.

— Nie tak bardzo — odpowiedział komisarz. — Jeśli umówił się wcześniej z którąś z tych tak zwanych flot niezależnych.

— Aha — pokiwała głową Trigger.

— I w dodatku, w tym samym czasie, pojawiła się interesująca zbieżność — kontynuował komisarz. — Dostaliśmy wiadomość, że grupa, zwana Flotą Vishniego, nie pojawiała się nigdzie od kilku miesięcy. Obszar ich działania leży daleko za Manon, niemniej Fayle, na statku Ligi, mógł tam dotrzeć w mniej więcej dwadzieścia dni. A nawet szybciej, jeśli tamci wysłali mu naprzeciw kilku pilotów, którzy pokierowali go w podprzestrzeni. Kupując sobie pomoc Floty Vishniego, miałby do wyboru kilkaset, nie umieszczonych na mapach, nadających się do zamieszkania planet i kilka tysięcy doświadczonych najemników dla ochrony planety. Chłopcy z Floty Vishniego, to dokładnie ten rodzaj opryszków, których można wynająć do takiej roboty.

A nam teraz nie pozostaje nic innego, jak wynająć pozostałe niezależne floty, odwołać z innych zadań tyle eskadr Zwiadu Kosmicznego, ile się da, i kazać im przeszukać terytorium Vishniego. Nasz oddział jest odpowiedzialny za tę operację. A Manon jest oczywiście o wiele lepszym miejscem od Piasty na pokierowanie nią. Jeśli pojawi się coś na tyle interesującego, żeby się tym zająć dokładniej, będziemy od tego nie dalej niż kilka tygodni drogi.

Nawiasem mówiąc, jesteśmy gotowi do przenosin już od dwóch tygodni, czyli od momentu nadejścia pierwszych raportów z terytorium Vishniego. Jak dotąd, zresztą, negatywnych. Opóźniałem wyjazd z dnia na dzień, bo jednocześnie były oznaki, że twoi przyjaciele, porywacze, zasadzą się w końcu na ciebie. Wolałem mieć tę sprawę z głowy. Tamci w końcu to zrobili i możemy polecieć.

A najlepsze w tym wszystkim to to — zaznaczył komisarz, pocierając podbródek — że lecimy tam mając dwie rzeczy, o których wiemy, że pożąda ich nasz przeciwnik. Pozwolimy im się dowiedzieć, że obie są od tej chwili osiągalne w Układzie Manon. Być może tym zniechęceni, porzucą swoje zamiary. I dobrze. Wtedy my doprowadzimy do końca fazę operacji związaną z Flotą Vishniego.

Problem w tym — kontynuował — że według wszelkich wskazań, oni tak samo nie mogą porzucić swojej operacji, jak my nie możemy zrezygnować z poszukiwań kluczowego zespołu. Muszą więc pokazać się na Manon. A tam będą zmuszeni działać na nieznanym terytorium, ukrywać się w układzie, w którym, zamiast planetarnej cywilizacji, mieszka tylko około pięćdziesięciu tysięcy ludzi. Myślę, że bardzo szybko zrobi im się gorąco na Manon.

— Bardzo ładnie — powiedziała Trigger — podoba mi się! Tylko dlaczego uważa pan, że jest tylko jedna grupa. Może ich być więcej. Mogą nawet walczyć ze sobą.

— Moim zdaniem są dwie grupy — odpowiedział. — A jeżeli walczą ze sobą, to mają nasze błogosławieństwo. Z naszego punktu widzenia, wszyscy są naszymi przeciwnikami.

Trigger pokiwała głową.

— A jak im pan da znać o przeprowadzce?

— Te góry dookoła są pełne obserwatorów. Niektórzy stosują bardzo sprytne triki. Jeden siedzi od kilku tygodni we wnętrzu wydrążonego pnia. Pozwalamy im zauważać niektóre rzeczy. Dzisiaj widzieli, jak przyjechałaś. Później, wieczorem, zobaczą, jak wsiadasz na statek wraz z resztą ekipy i odlatujesz. Już przechwycili wiadomość, gdzie ten statek ma lecieć. — Przerwał na chwilę. — Musisz tu zrobić jeszcze jedną rzecz przed wyjazdem. To zajmie ci około czterech dni. Więc to nie ty wsiądziesz na ten statek.

— Co! — Trigger wyprostowała się.

— Przygotowaliśmy dla ciebie sobowtóra — wyjaśnił. — Agentkę. Ona ściągnie za sobą uwagę na Manon.

Trigger poczuła, jak powoli zaczyna się napinać.

— A co ja mam zrobić? — zapytała obojętnym tonem.

— Za dużo szczegółów niestety nie mogę ci zdradzić. Mniej więcej za cztery dni na Maccadon przyleci ktoś, żeby cię przesłuchać.

— Mnie? A dlaczego?

Wahał się przez chwilę.

— Jest taka teoria — powiedział — że możesz posiadać informacje, z których nie zdajesz sobie sprawy. Te informacje chcą zdobyć ludzie, którzy wysłali porywaczy. Jeśli to jest prawda, to podczas tego przesłuchania, uda nam się uzyskać te informacje.

Trigger poczuła jak jej nagle zasycha w ustach. Odwróciła się do Quillana.

— Majorze — powiedziała — może mnie pan poczęstować jeszcze raz.

Quillan podszedł i napełnił jej kieliszek. Trigger podziękowała i wypiła. Mało brakowało, pomyślała, a opowiedziałabym o wszystkim. O opłaconej rezerwacji. O wszystkim – do ostatniego szczegółu.

— Chciałabym to usłyszeć jasno — powiedziała. — To, o czym pan mówi, panie komisarzu, wygląda na skanowanie mózgu.

— Coś w tym rodzaju — odpowiedział. — Ale to nie będzie zwykłe skanowanie. Ludzie, którzy tu przyjadą, są najwyższej klasy specjalistami w tej dziedzinie.

Trigger pokiwała głową.

— Nie znam się za bardzo na tym... Ale czy oni uważają, że ktoś potraktował mnie hipno-sprajem lub czymś podobnym? Że zostałam uwarunkowana czy coś w tym rodzaju?

— Trigger, ja nie wiem, ale to może być coś takiego. Niemniej bez względu na to, co to jest, oni sobie z tym poradzą.

Trigger zwilżyła wargi.

— Myślałam, że pan wie — powiedziała. — Pewnie mam blokadę umysłu.

Potrząsnął głową.

— Nie. Tyle to już wiemy. I mogę ci powiedzieć, że nie masz.

Zapadła cisza.

— A po tym przesłuchaniu — zapytała po chwili Trigger — odeślecie mnie na Manon?

— Oczywiście.

— A to nie będzie zależało od wyników tego przesłuchania? — wytknęła Trigger. — Wydaje mi się, że tak naprawdę nie jest pan pewien, co zdecydują tamci ludzie.

— Ależ skąd — zaprzeczył — wszystko jest już ustalone. Następny etap dla ciebie, to powrót na Manon. I nic więcej.

Pokiwała głową. Nie wierzyła mu w najmniejszym stopniu. Skąd on mógł to wiedzieć.

— No cóż, chyba będę musiała współpracować. — Spojrzała na komisarza. — Wygląda na to, że nie mam zbyt dużego wyboru.

— Obawiam się, że nie masz — przyznał. — To jest jedna z rzeczy, które muszą być zrobione. Ale zobaczysz, że nie będzie tak źle. A tak nawiasem mówiąc, przez następne trzy dni będzie ci towarzyszyła Mihul.

— Mihul? — wykrzyknęła Trigger.

— Tu jestem — rozległ się głos Mihul. Trigger obróciła się na krześle.

Drzwi w przeciwległym końcu pokoju, których Trigger wcześniej nie zauważyła, były otwarte. Stała w nich Mihul i uśmiechała się do Trigger.

— Nic nie rozumiem — powiedziała Trigger, patrząc na komisarza.

— Och, Mihul jest agentem Zwiadu — wyjaśnił. — Inaczej by jej tu nie było.

— Od osiemnastu lat — powiedziała Mihul, podchodząc bliżej. — Cześć Trigger. Czujesz się zaskoczona?

— Tak — przyznała Trigger. — Bardzo.

— Wyznaczyli mnie do tego zadania — wyjaśniła Mihul — bo się dowiedzieli, że jesteśmy zaprzyjaźnione.


Ten dokument jest dostępny na licencji Creative Commons: Attribution-NonCommercial-ShareAlike 3.0 Generic (CC BY-NC-SA 3.0). Może być kopiowany i rozpowszechniany na tej samej licencji z ograniczeniem: nie można tego robić w celach komercyjnych.

These document is available under a Creative Commons License. Basically, you can download, copy, and distribute, but not for commercial purposes.

Creative Commons License
Download:Zobacz też:



Webmaster: Irdyb (2011)