home

„Książka nie jest towarem!”

Z czego jednak mają żyć autorzy?

Świat musi znaleźć alternatywny sposób wynagradzania twórców.

11

ComWeb ostrzegł ją uprzejmie, że pozostało zaledwie dziesięć minut do zanurzenia. Czuwający pasażerowie, którzy doświadczyli już choroby podprzestrzennej w jakiejkolwiek formie, mogą otrzymać natychmiastową opiekę, zwracając się do któregokolwiek ComWebu. Jeśli sobie życzą, ich kabiny mogą być poddane ciągłemu nadzorowi osobistego stewarda lub stewardesy.

Gdy Trigger tam dotarła, pokłady spacerowe „Dawn City” wciąż były całkiem ludne. Niektórzy jednak wykazywali oznaki niezadowolenia ze swojej decyzji, by pozostać na jawie. Również ona zaczęła odczuwać lekkie mdłości.

Nie było to nic strasznego – głównie uczucie, że statek próbuje przez cały czas obrócić się wokół niej, co mu się nie udaje – poza tym wiedziała z poprzednich podróży, że w ciągu godziny przyzwyczai się i przestanie cokolwiek odczuwać. Szukając miejsca, gdzie mogłaby posiedzieć dyskretnie przez chwilę i poczekać, aż organizm przywyknie do choroby podprzestrzennej, weszła do niskiej, słabo oświetlonej sali kasyna, sprawiającej bardzo eleganckie wrażenie i wciąż zapełnionej tłumem jej bardziej zahartowanych towarzyszy podróży.

Najbardziej do tego celu wydawała się pasować kanapa obok zamkniętych drzwi w nieoświetlonym końcu sali.

Trigger usiadła i rozejrzała się dookoła. Grano w różnorodne gry, wszystkie jej nieznane. Graczami byli głównie mężczyźni, ale nie brakowało też ładnych kobiet, w pięknych sukniach, stojących wokół stołów i obserwujących. Asystentki Pasażera, domyśliła się nagle – personel „Dawn City” musiał być uodporniony na efekty podprzestrzenne. Z urywków rozmów, jakie do niej dochodziły, wynikało, że stawki są równomiernie wysokie.

Ponownie doznała nagłego zawrotu głowy; mocniejszego niż dotychczas. Przez chwilę nie była pewna, czy nie zwymiotuje. Wstała, podeszła do najbliższych drzwi, otworzyła je i wyszła, zamykając za sobą.

Przejście było osłonięte nie przepuszczającym światła ekranem. Po drugiej stronie sztucznym blaskiem świeciło słońce.

Stała na długim balkonie, galerii, a trzydzieści stóp poniżej rozpościerał się regularny ogród. W zasięgu wzroku nie było żywej duszy. Oparła się o ścianę obok drzwi, zamknęła oczy i przez kilka sekund ćwiczyła powolne, głębokie oddechy. Mdłości powoli zaczęły ustępować.

Gdy znów otworzyła oczy, ujrzała małego, żółtego człowieczka.

Stał bez ruchu w drugim końcu ogrodu, obok jakichś kwitnących zarośli, z których prawdopodobnie się wyłonił. Mógł przybyć piaszczystą ścieżką wijącą się zakosami w kierunku galerii i znikającą pod nią, poniżej miejsca, w którym stała Trigger.

Znieruchomiała zmrożona czystym strachem. W niewielkiej, krępej humanoidalnej postaci nie było nic ludzkiego. Żółty, karłowaty demon, niepokojący i złośliwy. Czy cały ten ogród nie jest iluzją, pomyślała nagle. Albo...

W tym momencie stwór się poruszył. Rozmazaną smugą przemknął po ścieżce i zniknął pod galerią. Sekundę czy dwie później usłyszała trzask drzwi zamykających się gdzieś dalej. W ogrodzie znów zapanował bezruch.

Trigger stała nieruchomo i tylko kolana jej lekko drżały. Strach, wydawało się, wypędził z niej wszelkie objawy choroby. Puls stopniowo wracał do swego naturalnego rytmu. Zrobiła trzy ostrożne kroki w kierunku barierki. Poniżej, w zasięgu ręki, kołysał się zielony czubek jakiegoś drzewa.

Z wahaniem wyciągnęła dłoń i poczuła gładką, roślinną fakturę liścia. Chwyciła go i zerwała. Cofnęła się do drzwi i obejrzała dokładnie. Był to całkiem zwyczajny liść. Podczas oglądania na końcu łodyżki uformowała się bursztynowa kropla przezroczystej wilgoci.

Żadna iluzja nie mogła być dopracowana tak dokładnie.

Po raz pierwszy miała więc halucynację zanurzeniową – co było dość niezwykłe!

Rzuciła liść. Roztrzęsiona, popchnęła drzwi i przeszła przez zaciemniający ekran z powrotem do sali kasyna, między uspokajający pomruk ludzkich głosów.


Godzinę później włączył się okrętowy system nagłaśniający. Oznajmiono, że z powodu zakłóceń grawitacyjnych „Dawn City” wynurzy się i dalszą drogę do Evalee pokona w normalnej przestrzeni z około pięciogodzinnym opóźnieniem w stosunku do rozkładu. Pasażerowie w hibernatorach nie będą niepokojeni, o ile nie pojawią się istotne powody, określone przez kwalifikowany personel.

Trigger, czując się raczej uspokojona, skierowała wzrok z powrotem na przeglądarkę. Nie miała już więcej żadnych halucynacji ani innych sensacji związanych z chorobą podprzestrzenną, niemniej to ostatnie przeżycie wystarczyło jej aż nadto. Niewielka czytelnia, w której się znajdowała, była skądinąd zupełnie pusta i Trigger czuła się przy swojej lekturze nieco nerwowo.

Głównym obiektem jej studiów były popularne w Piaście gry losowe. Udało jej się już zidentyfikować niektóre z widzianych w kasynie... a jedna z nich, dla kogoś, kto by do niej podszedł z inteligentnym rozumieniem szczegółów...

Jakaś część Trigger kręciła głową i sprzeciwiała się tym lekkomyślnym planom. Z kolei inna dowodziła, że jej sytuacja finansowa nie może się już bardziej pogorszyć. Co za różnica czy dotrze na Manon zupełnie bez grosza czy praktycznie bez grosza? Poza tym był jeszcze problem nie wzbudzania podejrzeń dopóki tam nie dotrą. Na „Dawn City”, komuś, kogo garderoba ogranicza się do jednej sukienki z automatu z ciuchami, trudno będzie się wtopić w tłum bez zwracania na siebie uwagi.

Trigger, w całości, nie rezygnowała więc z prób skalkulowania swoich szans na wygraną w różnych możliwych kombinacjach. W pierwszym opracowanym systemie odkryła obecnie szereg dziur i zabierała się do opracowywania nowego.

System nagłośnienia włączył się ponownie. Z początku była zbyt zaabsorbowana, żeby wsłuchiwać się w komunikat zbyt uważnie, potem jednak wyprostowała się i słuchała marszcząc brwi.

Mężczyzna, który mówił, przedstawił się jako szef ochrony statku. Mówił bardzo uprzejmie i z ubolewaniem w głosie. Zgodnie z kodeksem takim to a takim prawa Federacji, artykuł taki a taki, konieczne stało się przeszukanie, kabina po kabinie, części pasażerskiej „Dawn City”. Przeszukiwań osobistych nie będzie. Pasażerowie mogą, według życzenia, być obecni przy przeszukaniu kabiny, niemniej nie jest to wymagane. Bagażu nie będzie się otwierać, o ile zabezpieczenia przed skanowaniem nie zostały aktywowane. Wszelkie informacje uzyskane w wyniku przeszukania, o ile nie podlegają cytowanym wcześniej przepisom prawa, nie będą rejestrowane i nie będą mogły być wykorzystane w przyszłości jako dowody prawne w żadnych okolicznościach. Zażalenia na powyższe powinny być kierowane do biura któregokolwiek Moderatora Planetarnego.

To jej się nie podobało. Trigger wstała. Brak bagażu w kabinie mógł wzbudzić bardziej niż przejściowe zainteresowanie przeszukujących. Inna sprawa, to pistolet. Dyskretne poszukiwanie podróżującej kobiety, posiadającej dwulufowego myśliwskiego dentona, mogło być jedną z metod zastosowanych przez chłopców ze Zwiadu Kosmicznego, jeśli doszli do wniosku, że ze zniknięciem Trigger może mieć coś wspólnego któryś ze statków ostatnio startujących z Maccadonu. Mało prawdopodobne, żeby na pokładzie było więcej niż dwa lub trzy pistolety tego typu i prawie pewne, że jest jedyną kobietą posiadającą coś takiego.

Powinna tam iść i natychmiast zabrać dentona... a potem znów zniknąć w publicznej części statku. Oficer ochrony z dobrą pamięcią i nawykiem zapamiętywania twarzy mógł ją poza tym skojarzyć z jakimś reportażem z Manon.

A wtedy mógłby zacząć się zastanawiać, dlaczego podróżuje jako Birna Drellgannoth... no i zacząć sprawdzać.

Usiadła z powrotem i wyświetliła przepisy prawne do których odwoływano się w komunikacie.

Wynikało z nich, że na pokładzie doszło do morderstwa.

Do kabiny dotarła za późno. Dwóch młodych mężczyzn z ochrony już tam było. Trigger przywitała się z nimi uprzejmie. Było niedobrze, ale to nie ich wina. Wykonywali tylko swoje obowiązki.

Odpowiedzieli z uśmiechem, przepraszając za wtargnięcie i kontynuowali swoje. Usiadła i przyglądała się. Denton leżał na widoku. Schowanie go teraz do torebki z pewnością bardziej zwróci ich uwagę niż pozostawienie go tam, gdzie jest.

Urządzenia, którymi się posługiwali były umieszczone w futerałach, a po sposobie użycia nie była w stanie zorientować się, czego szukają. Żaden z nich nie sprawiał wrażenia, że próbuje ją zidentyfikować w jakikolwiek sposób. Gdy otworzyli drugą szafę, wyglądali na nieco zaskoczonych tym, że jest równie pusta jak pierwsza, ale nic nie komentowali. Dwie minuty po przyjściu Trigger skończyli i jeszcze raz przepraszając, wyszli. Skierowali się teraz do kabiny zajętej przez wiekowe podręczne Askaba z Elfkundu.

Trigger pozostawiła drzwi otwarte. W miarę możliwości, chciała to usłyszeć.

I usłyszała. Drzwi elfkundzkie również stanęły otworem, a hałas za nimi stał się przez chwilę nieznośny. W końcu zabrzęczał ComWeb. Kobiecy głos przemówił ostro. Wibrujące krzyki ustały. Wyglądało na to, że ochroniarze musieli skorzystać z pomocy kogoś o wyższej pozycji w środowisku elfkundzkim. Trigger zamknęła drzwi z uśmiechem.


Siedząc w swojej odosobnionej bibliotece obserwowała wielki prom lecący z Evalee na spotkanie z orbitującym „Dawn City”. Miał dostarczyć na pokład około pięciuset kolejnych pasażerów i zabrać te kilka osób, które wybrały się na modną ostatnio krótką wycieczkę z Maccadonu na Evalee. Najprawdopodobniej na promie byli również reporterzy holowizji, więc postanowiła trzymać się z dala od pokładów blisko wejścia.

Przeładunek odbył się bardzo sprawnie. Prawdopodobnie, żeby nadrobić trochę czasu straconego na podróż w normalnej przestrzeni. Gdy prom już odbił, przez głośniki oświadczono, że do przystanku na Garth lot będzie kontynuowany na „powierzchni”. Trigger, rozmyślając, poszła do swojej kabiny. Zamknęła za sobą drzwi.

Przed terminalem ComWebu siedział mężczyzna. Trigger zrobiła głęboki wdech. Stanęła w lekkim rozkroku, gotowa się odwrócić i uciekać.

— Spokojnie, Trigger! — powiedział major Quillan. Ubrany był w cywilne, raczej szpanerskie ciuchy.

Trigger przełknęła ślinę. Było zbyt oczywiste, że uciekać nie ma już dokąd.

— Jak mnie znaleźliście? — zapytała.

Wzruszył ramionami.

— To dłuższa historia. Ale nie jesteś aresztowana.

— Nie jestem?

— Nie — powiedział Quillan. — Polecimy na Manon, a potem komisarz złoży ci pewną propozycję.

— Propozycję? — zapytała podejrzliwie.

— Przypuszczam, że po powrocie na Manon, będziesz dalej pracować dla Prekolu, ale teraz będzie to już tylko przykrywka dla naszego małego projektu. O ile się zgodzisz.

— A jeśli nie?

Znów wzruszył ramionami.

— Zdaje się, że od teraz będziesz sama musiała już decydować o sobie.

— A dlaczego? — spojrzała na niego zaciekawiona.

— Dostaliśmy nowe instrukcje — uśmiechnął się. — Jak chcesz wiedzieć więcej, zapytaj Ktotakiego.

— Och! I dlatego tu jesteś?

— Jestem tu po to, żeby mieć cholerną pewność, że dolecisz na Manon. Wraz ze mną jest tu po to jeszcze kilka osób.

— Mihul też? — zapytała Trigger z lekkim niepokojem.

— Nie, Mihul pozostała na Maccadonie.

— Mocno jest... Jak się czuje?

— W porządku — powiedział Quillan. — Przesyła ci pozdrowienia i kazała powiedzieć, że następnym razem, jak uderzysz w splot słoneczny, to nie musi być tak mocno.

Trigger zarumieniła się.

— I nie jest zła?

— Przynajmniej nie tak, jak myślisz — powiedział. — Niewielu się znajdzie takich, co dali radę Mihul. Na swój pokręcony sposób, wydaje się być dumna ze swojej uczennicy.

Trigger poczuła, że rumieni się jeszcze bardziej.

— Zaskoczyłam ją — powiedziała.

— Jasne — zgodził się Quillan. — W każdej zwykłej bójce powyrywałaby ci nogi i związała nimi. Ale wciąż było to niezłe. Rozmawiałaś już z kimś po wejściu na pokład?

— Tylko ze stewardesą. I z dwoma staruszkami w kabinie obok.

— Tak? Z dwoma staruszkami? A o czym z nimi rozmawiałaś?

Trigger spróbowała sobie przypomnieć. Quillan zreflektował się, pokiwał głową i wstał.

— Do tamtej szafy wstawiłem dwie walizki — powiedział. — Twoje osobiste rzeczy, odpluskwione. I jeszcze jedno... Ktoś sprawdził twoje finanse i doszedł do wniosku, że jesteś bankrutem.

— No, niezupełnie — zaoponowała Trigger.

Quillan sięgnął do kieszeni, wyjął kopertę i położył na blacie.

— Tutaj masz niewielką sumę ekstra do wydania — powiedział. — Wyrównanie twojej pensji z Prekolu, do dnia dzisiejszego. Odebrałem to na Evalee dziś rano. Siedemset dwadzieścia osiem kredytów Federacji.

— Dzięki — powiedziała Trigger. — Będę mogła to wykorzystać.

Stali oboje spoglądając na siebie.

— Masz jakieś pytania? — zapytał.

— Jasne. Ale na pewno na nie nie odpowiesz.

— Spróbuj, mała. Ale może zanim zaczniesz, przenieśmy się do jakiegoś miłego baru. Powinienem się trochę odprężyć. Jak na jedną dziewczynę, sprawiłaś nam mnóstwo kłopotów przez ostatnie czterdzieści osiem godzin.

— Przykro mi — powiedziała Trigger.

— Ja myślę — zgodził się Quillan.

Trigger zajrzała do szafy. Jeśli zabrali wszystkie jej rzeczy, w jednej z tych walizek musi być sukienka, trochę zbyt śmiała jak na Maccadon. Powinna za to nadawać się do restauracji na „Dawn City”. W dodatku, jeszcze nigdy nie miała okazji jej założyć.

— Daj mi dziesięć minut — poprosiła.

— Nie ma sprawy — Quillan ruszył do drzwi. — A tak na marginesie, jestem teraz twoim sąsiadem.

— Zajmujesz kabinę na końcu korytarza? — zapytała zaskoczona.

— Dokładnie — uśmiechnął się do niej. — Będę z powrotem za dziesięć minut.

W gruncie rzeczy, zapowiadało się fajnie! Trigger znalazła sukienkę, strzepnęła i wślizgnęła się w nią, ogromnie zaintrygowana, ale również z ogromną ulgą. Ten Ktotaki!

Poprawiając makijaż, zastanawiała się, jak Quillanowi udało się namówić panie z Elfkundu do przeprowadzki. Pewnie zaoferował im lepszą kabinę. Nieźle jest mieć takie możliwości.


Ten dokument jest dostępny na licencji Creative Commons: Attribution-NonCommercial-ShareAlike 3.0 Generic (CC BY-NC-SA 3.0). Może być kopiowany i rozpowszechniany na tej samej licencji z ograniczeniem: nie można tego robić w celach komercyjnych.

These document is available under a Creative Commons License. Basically, you can download, copy, and distribute, but not for commercial purposes.

Creative Commons License
Download:Zobacz też:



Webmaster: Irdyb (2011)