home

„Książka nie jest towarem!”

Z czego jednak mają żyć autorzy?

Świat musi znaleźć alternatywny sposób wynagradzania twórców.

12

— No cóż, dużego wyboru nie dostały — powiedział Quillan. — Służby inżynieryjne statku wykryły w ich kabinie niewielki przeciek radiacji. Niewielki, ale wyraźny. Panie spakowały się z autentycznym pośpiechem. Z drugiej strony dostały lepszą kabinę — dodał.

— Ze mną miałbyś mniej kłopotu — stwierdziła Trigger.

— Być może, ale nie wiedziałem, w jakim możesz być nastroju.

Trigger zdecydowała się nie drążyć dalej tego tematu. Koktail-bar, w którym byli, wyglądał na ciekawe miejsce. Rozglądając się, naliczyła trzydzieści, czterdzieści osób w bezpośrednim pobliżu, ale gdy spojrzała po kilku minutach zobaczyła trzydzieści, czterdzieści całkowicie innych osób. Siedząc w wygodnych fotelach, stojąc w małych grupkach, rozmawiając, pijąc, śmiejąc się, dryfowali gdzieś powoli, w górę, w dół, czasem nachyleni pod dziwnymi kątami – to znikali z pola widzenia, to pojawiali się z powrotem.

W rzeczywistości, ona i Quillan znajdowali się w niewielkim boksie, a dzięki osłonie wyciszającej i zniekształcającej widok, którą Quillan uruchomił, zaraz po wejściu, mieli nieco więcej prywatności niż zazwyczaj

— Dopóki będziesz zadawać pytania — powiedział — pozostaniemy niewidoczni dla kręgu obserwatorów.

— Kręgu obserwatorów? — powtórzyła.

— Na pokładzie tego statku — Quillan zatoczył ręką dookoła — znajduje się więcej szpiegów, agentów przemysłowych, handlowych, politycznych, najwyższej klasy tajniaków i różnych innych, niż to jesteś w stanie sobie wyobrazić. Wielu z nich doskonale potrafi czytać z warg, a to, o czym chcesz porozmawiać, jest związane z największymi obecnie tajemnicami Federacji. Więc chociaż byłoby prawdziwą zbrodnią nie pokazać cię w miejscu takim jak to, nie będziemy ryzykować.

Tego tematu Trigger również nie drążyła. W międzyczasie przy wydłużonym stoliku, osiem stóp od nich, zmaterializowała się jakaś grupa. Wszyscy byli dość wysocy, a dwie pary migdaliły się w żenujący sposób. Nikogo z nich nie była w stanie wyobrazić sobie jako szpiega lub agenta. Wsłuchała się w głuchy szmer rozmów. Niektórych dialektów Piasty nigdy nie słyszała.

— I nikt z nich nas nie widzi i nie słyszy? — zapytała.

— Tak długo, jak będziemy chcieli. Ekran może zapewnić tyle prywatności, ile zapragniesz. Ale większość z tego tłumu nie widzi w tym żadnej potrzeby. Na przykład ta para.

Trigger spojrzała w tym samym kierunku. Nieco wyżej od nich, nachylone pod kątem, siedziały przy małym stoliku dwie młode czarnowłose, identycznie wyglądające kobiety w czarnych sukniach i rozglądając się leniwie dookoła, sączyły swoje drinki.

— Bliźnięta — stwierdziła Trigger.

— Nie — zaprzeczył Quillan — to Blent z Towarzyszką.

— O!

— Blent jest kobietą o gnuśnej i nieco zbyt narcystycznej naturze — wyjaśnił. Jeszcze raz krótko przyjrzał się parze. — Chyba nie można mieć jej tego za złe. Jedna z nich to sobowtór. Blent – bez względu na to, która to z nich – nigdy się nie pokazuje bez swojego sobowtóra.

— Aha — powiedziała Trigger, przyglądając się dokładniej ich sukienkom. — To dlatego wcale nie mam ochoty, żeby mnie tu pokazywano — stwierdziła z udawaną zazdrością.

— Co? — zapytał Quillan.

Trigger odwróciła się prawo i przejrzała w ściennym lustrze, które, jak zdążyła zauważyć, nigdy nie było zasłaniane przez dryfujących obserwatorów i obserwatorki. Przemyślany element dobrze świadczący o kierownictwie lokalu.

— Zanim tu przyszliśmy — wyjaśniła — wydawało mi się, że mam na sobie całkiem przyzwoitą kieckę.

— Hmm — Quillan chrząknął krytycznie. Przyjrzał się dokładnie lustrzanemu odbiciu jej smukłej, zielonej sukienki do pół uda z dużym dekoltem na plecach, która wyglądała tak uwodzicielsko i efektownie w oknie wystawowym w Ceyce. Oczy Trigger zwęziły się nieznacznie. Przecież już wcześniej obejrzał ją dokładnie.

— Jest na tyle elegancka, na ile może być elegancki ciuch za około sto pięćdziesiąt kredytów — stwierdził. — Większość tego, co dziewczyny tutaj mają na sobie, została specjalnie dla nich zaprojektowana. Ceny tych ciuchów zaczynają się od kwot dziesięć, dwadzieścia razy większych. Ale mówiąc o pokazywaniu ciebie, nie miałem na myśli sukienki. Może więc przejdźmy do tych pytań.

Trigger, po zastanowieniu, upiła mały łyk ze swego kieliszka. Wciąż nie wiedziała, co sądzić o majorze Quillanie, więc dopóki nie pozna go lepiej, postanowiła, że lepiej będzie sądzić go po wyglądzie. A wygląd wskazywał na to, że lepiej w jego towarzystwie nie pić za dużo.

— Jak wam się udało znaleźć mnie tak szybko — zapytała.

— Następnym razem, jak będziesz chciała zniknąć z planety — poradził jej — to wybierz raczej coś w rodzaju małego frachtowca. Wynajmij prom, by wywiózł cię z planety i podrzucił na orbitę. Każdy kapitan trampa chętnie zabierze wypłacalnego pasażera. A liniowce łatwo jest sprawdzić.

— Przykro mi — powiedziała potulnie Trigger — ale jestem wciąż nowa w tym interesie.

— No i dzięki Bogu! — powiedział Quillan. — Jeśli masz pieniądze, to niezłym pomysłem jest też zrobić parę razy „zyg”, zanim zrobisz „zag” w kierunku, w którym chcesz się udać. Ale tym razem, przypuszczam, cała chwała za to, że dorwaliśmy cię tak szybko, powinna przypaść komputerom analitytycznym.

— Tak?

— Tak — major Quillan zajrzał z ponurą miną do swojego kieliszka. — Całe ich rzędy świecą tam tymi głupimi plastikowymi obudowami. Załadują do nich coś, czego nie rozumiemy. One też tego nie rozumieją. Nikt mnie nie przekona, że rozumieją. Pogrzebią w tym, pochichoczą sobie i wyrzucą jakąś bezbożną sugestię.

— I to one pomogły mnie znaleźć? — zapytała ostrożnie. Było jasne, że stosunek majora Quillana do komputerów jest bardzo emocjonalny.

— O, jasne — powiedział. — Zwykle okazuje się, że to, co one sugerują, jest dobrym pomysłem. Wszystko niezwykłe, co pojawi się w obszarze twoich zainteresowań, jest włączane do sprawy jako istotny fakt. Sprawdzamy liniowce: „Dawn City” donosi o podwójnym morderstwie. „Dawn City” na początek listy – krzyczą komputery. Nikt nie pyta dlaczego. Przeszukujemy dane sprzedanych biletów. No i jest mały odcisk kciuka Trigger Argee! A ja byłem pewien — dodał oskarżycielskim tonem — że jesteś na jednym z tych statków, które akurat wystartowały. Nie wiedzieliśmy, że miałaś rezerwację.

— Jednego nie rozumiem — powiedziała Trigger, zmieniając temat. — Dlaczego te morderstwa zostały uznane za niezwykłe. W końcu takie rzeczy przecież się zdarzają.

— To prawda, ale niezupełnie takie. To wyglądało na robotę kotołaka.

— Co? — zapytała zdumiona. — Dwie osoby zostały zabite przez kotołaka?

— Tak przynajmniej uważa ochrona statku.

Trigger zmarszczyła brwi.

— No dobrze, ale wciąż nie rozumiem, co to ma wspólnego...

Quillan wyciągnął rękę i poklepał ją po dłoni.

— No właśnie! — powiedział z aprobatą. — Dokładnie o to chodzi! Nic wspólnego. Któregoś dnia przejdę się tam i rozwalę je jednego po drugim. Dla czegoś takiego warto się poświęcić.

— Myślałam, że planeta kotołaków jest strzeżona.

— Dobrze myślałaś. Trudno byłoby dzisiaj wykraść stamtąd kotołaka. Są jednak w Piaście hodowle. Nie za duże, żeby utrzymać wysokie ceny.

Trigger skrzywiła się z odrazą. Widziała na filmie, jak te szybkie, sprytne i z natury mordercze stworzenia zachowują się w akcji .

— Powiedziałeś, że tylko podejrzewają kotołaka. To znaczy, że go nie znaleźli?

— Nie. Ale wygląda na to, że już się go pozbyli. Po wynurzeniu, wypompowano powietrze z większej części statku, a resztę przeczesano biodetektorami. Ten system lokalizacyjny wykryje kotołaka, zanim ten zdąży pokonać dwadzieścia stóp.

— To dlatego się wynurzyli. Biodetektory fiksują poza normalną przestrzenią.

— Masz słuszną rację, mała — Quillan skinął głową. — Ochrona jest pewna, że został wyssany w przestrzeń. O ile nie wyrzucił go wcześniej jego właściciel. Ale i tak będą go szukać, dopóki nie zanurzymy się za Garth.

— A kto został zabity?

— Pracownik spalni i funkcjonariusz ochrony. Pewnie szukał kogoś w hibernatorach. Najwyraźniej nadział się na nich i zaatakował. Zabił obu na miejscu. Strażnik zdążył strzelić i to uruchomiło alarm. No i kociak tym razem nie zdążył wykonać zadania.

— Przerażająca historia — powiedziała Trigger.

— Kotołaki już takie są — zgodził się Quillan.

Trigger pociągnęła następny łyk i odstawiła kieliszek.

— Jest jeszcze jedna sprawa — powiedziała z pewnym wahaniem.

— Tak?

— Gdy powiedziałeś, że jesteś tu po to, żeby dopilnować, abym dotarła na Manon, byłam pewna, że nikt, kto mnie śledził na Maccadonie, nie mógł trafić za mną na „Dawn City”. Ale myślę, że to nieprawda. Mogli mnie namierzyć całkiem łatwo.

— O!

— Tak. Widzisz, dzwoniłam dwa razy do biura biletów. Raz z ulicznego ComWebu, a drugi raz z banku. A wtedy już mnie namierzyli dzięki tym pluskwom. Przecież równie dobrze mogli mnie też podsłuchiwać.

— Masz rację. Lepiej będzie, jak założymy, że to zrobili — powiedział Quillan. — W każdym bądź razie, gdy wyszłaś z banku, to już miałaś ogon. — Spojrzał się gdzieś poza nią. — Wrócimy do tego później. Spójrz teraz w stronę wejścia.

Trigger odwróciła się we wskazanym kierunku.

— Wyglądają, jak ktoś ważny — powiedziała. — Znasz ich?

— Niektórych. Ten facet wyglądający jakby był pierwszym po bogu na „Dawn City” to rzeczywiście kapitan „Dawn City”. A kobieta, którą prowadzi do boksu, to Lyad Ermetyne. Ta Ermetyne. Słyszałaś o Ermetyne'ach?

— Wojny Ermetyne'ów? Tranest? — zapytała z powątpiewaniem.

— Dokładnie. Lyad jest obecnie głową klanu.

Historia światów Piasty innych niż świat macierzysty była tak złożona i dynamiczna, że w jej szczegółowe poznanie angażowali się jedynie specjaliści. Trigger nie była specjalistką w tym zakresie.

— Tranest jest jedną z planet o ograniczonym statusie? — zaryzykowała.

— Tak. Ograniczenie statusu ma być utrudnieniem. Ale Tranest jest również jedną z najbogatszych planet w Piaście.

Cała grupa, śledzona przez niewidocznych obserwatorów, przeszła w półmroku. Trigger z zainteresowaniem przyglądała się kobiecie. Lyad Ermetyne wyglądała na nie więcej niż kilka lat starszą od niej. Dość niska, szczupła, z delikatnymi pięknymi rysami twarzy. Na sobie miała coś do kostek w kolorze matowo-szarym, z długimi rękawami, odznaczającego się jakąś dziwną niedzisiejszą elegancją.

— Ona jest czymś w rodzaju cesarzowej Tranestu, tak? — zapytała Trigger.

Quillan potrząsnął głową.

— Z technicznego punktu widzenia, to nie. Od chwili podpisania traktatu z Federacją, na Traneście nie ma już cesarzy. Ona jest po prostu właścicielką planety i tyle.

— A co robi tutaj, leci na Manon?

— Też chciałbym wiedzieć — powiedział Quillan. — Ermetyne jest kobietą o bogatych zainteresowaniach. Ale spójrz... Widzisz tego podstarzałego tłuściocha zaraz za nią?

— Tego brzydala z wielką głową, tego, co cały czas mruga oczami.

— Tak. To jest Belchik Pluly...

— Pluly? — przerwała mu Trigger. — Pluly Lines?

— Tak, A co?

— Ee, nic takiego. Słyszałam... Jeden z moich przyjaciół... Jacht Plulego jest w układzie Manon. I jego córka.

— Nelauk — przytaknął Quillan.

— Skąd wiesz?

— Znam ją. Ładna dziewczyna, ta Nelauk. Jedyne dziecko Plulego. Stary oszalał na jej punkcie. No więc, w ciągu ostatnich trzech dekad Grand Commerce wielokrotnie próbował go umieścić na czarnej liście. Nigdy jednak nie można było mu udowodnić niczego więcej niż tylko balansowanie na granicy wielu różnych przepisów prawa.

— Musi być bardzo bogaty? — zastanawiała się Trigger.

— Bardzo. Ale byłby jeszcze bogatszy, gdyby nie jego hobby.

— Jakie hobby?

— Jego harem. Kobiety z haremu Plulego uważa się za najbardziej intrygujące i wykształcone w Piaście.

— Łał! — mruknęła pod nosem i ponownie przyjrzała się Pluly'emu.

Quillan roześmiał się.

— Pluly płaci wystarczająco dobrze. No, gapie rozchodzą się. Zwróć uwagę na jeszcze jedną osobę. Wysoka dziewczyna w pomarańczowym, długie czarne włosy.

Trigger skinęła głową.

— Widzę ją. Bardzo ładna.

— Ładna, masz rację. To jest Gaya, agentka Zwiadu Kosmicznego. Pochodzi z Farnhart. Ma tylko imię. Taki tam zwyczaj. Znakomity jeździec, bardzo bogata, ustalona pozycja społeczna. Dlatego lubimy ją wykorzystywać w sytuacjach takich jak ta.

— A co to za sytuacja? — zapytała po dłuższej chwili. — Co się tu dzieje? Co ona ma wspólnego z tą Lyad i pozostałymi?

— Prawdopodobnie przyłączyła się do nich, widząc Lyad na pokładzie. Zrobiła dokładnie to, co bym jej kazał zrobić, gdybym to ja wcześniej zauważył Lyad.

Tym razem Trigger milczała przez dłuższy czas.

— Uważasz, że ta Lyad może być... — zapytała w końcu.

— Jedną z naszych podejrzanych? Czemu nie — stwierdził krytycznie. — Powiedzmy, że ma wszelkie kwalifikacje. A skoro już jest na pokładzie, lepiej weźmy ją pod uwagę. Jeśli coś się dzieje w trochę bardziej skomplikowany sposób, warto przyjrzeć się dokładniej Lyad. A poza tym, jedna rzecz wydaje mi się teraz bardziej interesująca, niż sądziłem wcześniej.

— Co takiego?

— Te dwie staruszki, które wyrzuciłem z kabiny.

— A co one mają z tym wspólnego? — Trigger spojrzała na niego.

— A to, że Askab z Elfkundu jest, w pewnym sensie oczywiście, menadżerem jednej z filii koncernu Ermetyne'ów w Piaście. Oczywiście intensywnie pracuje na własny rachunek. Ale nie jest kimś odpowiedniego rozmiaru, by być człowiekiem, którego szukamy. A Lyad jest. Mogła mu coś zlecić.

— Zlecić? — Trigger roześmiała się. — Ale chyba nie tym dwom śmiesznym babciom.

— Te śmieszne babcie są nam dobrze znane. To są trucicielki Askaba, bardzo doświadczone. Słuchaj mała, w czasie tej drobnej pogawędki, one przymierzały się do ciebie. Chociaż tym razem raczej nie chodziło o trumnę. Po prostu coś rodzaju oceny twojego zdrowia. I jestem pewien, że w żadnym zbożnym celu.

Trigger poczuła się nieswojo.

— Skąd wiesz? — zapytała.

— Jedna z tych małych walizek w ich kabinie zawierała skaner diagnostyczny. Gdy tam byłaś, stała bardzo blisko drzwi. Gdyby nie udało im się zrobić twojego skanu przed moim przybyciem, to by się nie dały tak łatwo wyrzucić. Były obserwowane i wiedziały o tym. Uważaliśmy, że to dobry pomysł podenerwować trochę Askaba, dopóki się nie wyjaśni, dlaczego te jego pupilki zostały ulokowane obok ciebie.

— Wyraźnie nie bez powodu — zgodziła się Trigger. — Fajne towarzystwo!

— Och, nie są wcale tacy źli pod każdym względem. Lyad ma swoje wady, owszem. A stary Belchik, na przykład, to też żaden bandzior. Jest po prostu pozbawiony jakiejkolwiek etyki. Jak również zasad moralnych. Hołduje też odrażającym obyczajom. No dobrze, wszystko to doprowadziło nas do problemu, co mamy teraz zrobić z tobą.

Trigger odstawiła kieliszek na stół.

— Dolać ci? — zapytał Quillan. Sięgnął po kryształową karafkę.

— Nie — powiedziała. — Chcę coś oświadczyć.

— Oświadczaj!

Quillan napełnił swój kieliszek.

— Z pewnych powodów — zaczęła Trigger — postępowałam ostatnio... w ostatnich dwóch dniach... w szczególnie głupi sposób.

Quillan zakrztusił się. Odstawił gwałtownie kieliszek i poklepał Trigger po dłoni.

— No mała, w końcu to do ciebie dotarło.

Trigger skrzywiła się z niechęcią.

— Zwykle tak nie postępuję — powiedziała.

— I tego właśnie nie mogłem zrozumieć. Wszyscy zgodnie twierdzili, włącznie z komisarzem, że zwykle przejawiasz wystarczającą jasność umysłu. I szczerze...

— Wiem — powiedziała ze złością. — Nie rozgrzebuj już tego.

— Przepraszam — powiedział Quillan i poklepał ją po drugiej dłoni.

— W każdym bądź razie — powiedziała Trigger, zabierając ręce — teraz, gdy już wszystko zrozumiałam, mam zamiar się zastosować. Od tej chwili będę współdziałała.

— Ręka w rękę.

— Ręka w rękę. — Skinęła głową. — Cokolwiek to będzie.

— Nawet sobie nie wyobrażasz, jak mi ulżyło. — Popatrzył na nią z ulgą, a potem napełnił jej kieliszek. — Mimo że dostałem oczywiście określone instrukcje, żeby tego nie robić, mógłbym złapać cię za kark, wsadzić do hibernatora i siedzieć na wierzchu z pistoletem w dłoni, dopóki nie przyziemimy w porcie Prekolu. I muszę się przyznać, że bardzo mnie do tego kusiło. — Przez chwilę milczał, zastanawiając się. — Wiesz co — dodał — to chyba byłoby najlepsze.

— Nie — zaprotestowała ze złością. — Gdy powiedziałam, że będę współpracować, to miałam na myśli, że aktywnie. Mihul mówiła, że uważacie mnie za członka zespołu w tej sprawie. Od tej chwili będę więc zachowywać się, jak członek zespołu. I oczekuję, że będę tak samo traktowana.

— Hm — powiedział Quillan. — No dobrze, jest coś, co możesz zrobić.

— Co takiego?

— Pokazać się tutaj, teraz.

— Po co? — zapytała.

— Na przynętę, słodka idiotko. Jeśli szef porywaczy jest na statku, powinniśmy mu podsunąć coś na pokuszenie.

Ponownie spojrzał w lustro i zmierzył krytycznym wzrokiem jej zieloną sukienkę. Zamyślił się głęboko. Byłoby lepiej, pomyślała Trigger z lekkim niepokojem, gdyby udało się odwrócić uwagę majora Quillana od takich rzeczy, jak pokusa.

— Dobrze — powiedziała ostro. — Zróbmy to, ale musisz mnie wprowadzić w szczegóły.


Ten dokument jest dostępny na licencji Creative Commons: Attribution-NonCommercial-ShareAlike 3.0 Generic (CC BY-NC-SA 3.0). Może być kopiowany i rozpowszechniany na tej samej licencji z ograniczeniem: nie można tego robić w celach komercyjnych.

These document is available under a Creative Commons License. Basically, you can download, copy, and distribute, but not for commercial purposes.

Creative Commons License
Download:Zobacz też:



Webmaster: Irdyb (2011)