home

„Książka nie jest towarem!”

Z czego jednak mają żyć autorzy?

Świat musi znaleźć alternatywny sposób wynagradzania twórców.

13

Przez pierwsze dwie, trzy minuty czuła się mocno wyeksponowana. Ale przeszło jej, gdy uchwyciła wzrokiem odbicie ich stolika dryfującego między innymi i zorientowała się, że widoczna przy nim uśmiechnięta rudowłosa obserwatorka wygląda na całkowicie wyluzowaną.

Pomogło jej również to, że major Quillan zmienił nagle temat rozmowy na entuzjastyczną, acz lekką, konwersację towarzyską. Wprowadzając ją pokrótce w szczegóły, podkreślił, że lekki flirt itp. jest koniecznym, a przynajmniej pożądanym elementem tej gry. Trigger zapewniła go, że nie zamierza się opierać flirtowi, ale chciałaby być przygotowana na itp.

Kuszenie szybko dało rezultaty. Chociaż nie takie, jakich oczekiwali.

— Prośba o połączenie z majorem Quillanem — wymruczał niewidoczny ComWeb wmontowany w stolik. — Połączyć?

— Oho — stwierdził Quillan jadowitym tonem. — Pewnie lepiej było nam pozostać w ukryciu. Kto dzwoni?

— Podane nazwisko: Keth Deboll.

Quillan roześmiał się.

— Przekaż młodemu wilkowi pozdrowienia od majora Quillana i powiedz, że to było dobre. Zobaczę się z nim jutro.

Mrugnął do Trigger.

— Niech trochę powzdychają — powiedział. — Na odległość!

Uśmiechnęła się niepewnie. Gdyby miał wąsy, pomyślała, to by je teraz zaczął podkręcać.

W ciągu następnych dwóch minut były jeszcze dwa wywołania, podobnej natury. Quillan radośnie je odrzucił. Swoją drogą musiało mu to schlebiać. Zaskoczyło ją, że tak wiele osób w tym lokalu zna Quillana po nazwisku.

Gdy ComWeb zaanonsował czwarte wywołanie, zabrzmiało to złowieszczo.

— Podane nazwisko: lady Lyad Ermetyne!

— Lyad? — wykrzyknął Quillan. — Boże błogosław jej serduszko! Z przyjemnością. Połącz.

Lustro na ścianie z prawej strony przekształciło się w ekran. Pojawiła się twarz Lyad Ermetyne.

— Heslet Quillan! — Uśmiechnęła się. — Myślałam, że jesteś już całkiem stracony dla przyjaciół. — Mówiła lekko, potoczyście, głosem doskonale do niej pasującym.

— Tylko dla ponuraków — odpowiedział Quillan. Jego gęste czarne brwi uniosły się do góry, a twarz przybrała minę pełną poświęcenia. — Wysyłają mnie na Manon.

— Wciąż w Inżynierii Podprzestrzennej? — Pokiwała głową.

— Ale teraz w randze majora.

— Gratuluję! Zauważyłam już, że twoje sławetne powodzenie wciąż cię nie opuszcza. — Oczy Lyad spoczęły na Trigger. Znów się uśmiechnęła. Był to miły, beztroski uśmiech, ukazujący jej białe zęby. — Quillan, mógłbyś postawić tarczę u siebie?

— Zabezpieczyć ComWeb? — Quillan wyglądał na zdziwionego. — Czemu nie? Jasne! — Sięgnął ręką pod stolik. Dryfujące wizerunki obserwatorów zniknęły. — Już!

Lyad ponownie spojrzała na Trigger. Jej oczy, w kolorze bursztynu albo może raczej młodego wina, ocienione długimi czarnymi rzęsami, nosiły oznaki zdeprawowania. Były to oczy wyrachowane; oczy, które dużo widziały. Trigger sprężyła się w sobie.

— Proszę mi wybaczyć tę bezceremonialność, ale zapytam wprost — odezwała się swobodnym głosem Lyad. — Pani jest Trigger Argee, tak?

Quillan uderzył płasko dłonią w stół. Spojrzał na Trigger i roześmiał się.

— Od razu daj sobie spokój, Trigger! Mówiłem ci, że jesteś bardziej sławna, niż ci się wydaje.

* * *

— Tak, tak, Brule — mruczała smętnie Trigger w kierunku opartego o poduszkę hologramu — gdybyś tylko wiedział, kto zaprosił mnie na kolację, to byś dopiero wytrzeszczył te swoje śliczne niebieskie oczęta.

Brule w odpowiedzi uśmiechał się jedynie zwycięsko. Trigger leżała na koi, w swojej kabinie, brodę oparła na skrzyżowanych ramionach, trzydzieści centymetrów od pięknych niebieskich oczu i ponuro studiowała jego rysy twarzy.

— Major Heslet Quillan to zupełnie niemożliwy facet — oświadczyła nagle chłodno i spokojnie.

To było coś więcej niż prawda. I nie chodziło o to, że nie powiedział jej, co knuje Lyad Ermetyne, wstawiona obecnie na listę podejrzanych, bo nie mieli zbytnio czasu na taką rozmowę. Gdy na zaproszenie Lyad przyłączyli się do jej towarzystwa, on i ten paskudny Belchik Pluly zaczęli się poklepywać i trącać łokciami. Quillan radośnie pokrzykiwał, że ma z Belchikiem rozległe wspólne zainteresowania... ha ha ha! Potem ci serdeczni kumple zniknęli razem na całą godzinę, na jakimś specjalnym seansie Nieograniczonych Wrażeń, niedostępnym publicznie nawet w Piekiełku „Dawn City”.

Po ich wyjściu Lyad zaczęła się z nich wyśmiewać.

— Czyż mężczyźni nie są durnowaci — stwierdziła z pobłażaniem.

I to miało nie zrobić na niej wrażenia? Z kimś takim mogłaby się nawet zaprzyjaźnić. Oczywiście, Quillan musi mieć jakieś swoje wywiadowcze plany w stosunku do Pluly'ego, ale to, na pewno, można by załatwić jakoś inaczej. Później, gdy się na niego trochę boczyła, Quillan zdenerwował się i powiedział, że nie powinna być taka pruderyjna.

Wsunęła obrazek pod poduszkę, a potem obróciła się na bok i wpatrzyła w ścianę.

Jasne, że osobiste obyczaje majora Quillana, to nie jej sprawa. Za godzinę miał przyjść i zabrać ją do apartamentu Ermetyne na kolację. Zastanawiała się, jak ma go potraktować.

Zdecydowała, że najrozsądniej będzie uprzejmie, ale chłodno. Z drugiej strony nie powinno być zbyt chłodno, gdyż zobowiązała się pomóc mu dowiedzieć, co planuje ta krezuska z Tranestu. Wszelkie otwarte animozje między nimi mogą znacznie utrudnić zadanie.

Trigger westchnęła.

W czasie, gdy Quillan zaspokajał swoje bardziej prymitywne zainteresowania niekwestionowanymi atrakcjami Piekiełka, Trigger wydała trzysta, z wypłaconych przez Prekol, kredytów na czarną wizytową suknię... którą jeszcze wczoraj uważałaby za niewiarygodnie elegancką. Niemniej w tej sukni, nawet na kolacji u Ermetyne, nie powinna wyglądać źle. A potem, w towarzystwie Gayi, która okazała się bardzo sympatyczną, choć niezbyt rozmowną towarzyszką, poszła do kasyna, by odzyskać pieniądze za suknię.

To niestety jej się nie udało. Gra, którą szczególnie dokładnie rozpracowała, miała minimalną stawkę pięćset kredytów. To kończyło sprawę. System, który chciała wykorzystać wyglądał bardzo obiecująco, ale żeby spróbować, potrzebowała więcej niż jednej szansy. Usiadły z Gayą przy innym stole, z inną grą, gdzie stawki zaczynały się od pięćdziesięciu kredytów. W ciągu ośmiu minut Trigger przegrała sto dwadzieścia i zrezygnowała.

Gaya wygrała siedemdziesiąt pięć.

To był interesujący dzień, chociaż niesatysfakcjonujący pod pewnymi względami.

Wyciągnęła ponownie hologram spod poduszki.

— A ty przyjacielu, zdaje się, wpadłeś w złe towarzystwo! — powiedziała do Brula ostrzegawczym tonem. — Masz szczęście, że wracam, by powstrzymać cię przed poważniejszymi kłopotami!

* * *

Wzięła prysznic, a potem przymierzała przed lustrem czarną suknię, gdy zabrzęczał ComWeb.

— Zezwalam na połączenie audio — powiedziała odruchowo, nie oglądając się. Nabierała już pewnych przyzwyczajeń.

— Dziękuję, panno Drellgannoth. W pani skrzynce pocztowej została zdeponowana przesyłka ze sklepu Beldon — powiedział ComWeb i wyłączył się.

Sklep Beldon? Trigger zmarszczyła brwi. Położyła suknię na krześle i podeszła do komory transmitera. Otworzyła. Ze środka wyślizgnęła się niewielka zielona paczuszka oznakowana logo „Dom Mody Beldon”. W ślad za nią rozszedł się delikatny zapach. Do paczki była przymocowana niewielka biała koperta.

W kopercie znajdowała się kartka.

Trigger przeczytała: „Proponuję pokój. Założysz to na kolację na znak przebaczenia? Szczerze skruszony. Q.”

Na twarzy Trigger pojawił się uśmiech, ale go natychmiast zgasiła. A potem znów się uśmiechnęła. Jak można traktować poważnie kogoś takiego. Pociągnęła zawleczkę paczki i otworzyła. W środku były trzy mniejsze pakiety.

Otworzyła pierwszy i z powątpiewaniem patrzyła przez chwilę na cztery obiekty wielkości kciuka, wyglądające jak pączki zielonych liści. Odłożyła je i otworzyła drugi pakiet. Ten zawierał parę bardzo fantazyjnych pantofli na wysokim obcasie w kolorach zieleni i bladego złota.

Z trzeciego wypłynęło coś, co, przede wszystkim, było zrobione z jakiegoś nadzwyczaj pięknego materiału. Aksamitna zieleń... mieniąca się jak żywa. Dotknięcie było pieszczotą. Zapach jak delikatny szept. Podnosząc z wielką ostrożnością za koniec dwoma palcami, Trigger pozwoliła rozwinąć się całości w dół.

Przechyliła głowę w bok i przyjrzała się temu czemuś, co wyglądało jak kocia kołyska, wykonana z lekkich jak piórko, błyszczących szmaragdowych wstążek.

Ma to założyć?

Co to w ogóle jest?

Zastanawiała się chwilę, po czym wyjęła z walizki szlafrok, ubrała się i z tajemniczymi wstążkami w ręku usiadła przed terminalem ComWebu. Wybrała numer Gayi.

Agentka była w swojej kabinie i najwyraźniej ucinała sobie drzemkę. Natychmiast jednak się rozbudziła.

— Połączenie jest bezpieczne — oświadczyła od razu, gdy tylko pojawiła się na ekranie. — Mów!

— To nic ważnego — powiedziała pośpiesznie Trigger. Gaya rozluźniła się. — Chodzi o... — podniosła wyżej wstążki. — Major Quillan przysłał mi to.

Gaya zagwizdała z podziwu.

— Cudowne! To beldon!

— Tak było tam napisane.

— Musisz mu się podobać. — Gaya uśmiechnęła się.

— Hm! — powiedziała Trigger i zawahała się.

— Czy to ma jakieś znaczenie? — zapytała Gaya, patrząc na nią pytająco.

— Chyba nie — odpowiedziała Trigger. Zastanawiała się chwilę. — Możesz mi powiedzieć... ale się ze mnie nie śmiej — ostrzegła — bo cię znienawidzę. Co to w ogóle jest, ten beldon? — Wskazała na wstążki.

Gaya zamrugała oczami.

— Widzę, że od bardzo dawna nie interesowałaś się naszą dekadencką kulturą — powiedziała poważnym tonem. A potem roześmiała się. — Daj spokój Trigger, nie złość się. To jest ostatni krzyk mody. Poza tym... — Przyjrzała się szybko temu, co Trigger trzymała w ręce. — To jest bardzo gustowne, jak na ten rodzaj ciuchów. To jest suknia z Beldonu.

Suknia?


Niektóre z pięknych wstążek były nieco szersze od pozostałych. Żadna jednak nie sprawiała wrażenia wystarczająco szerokiej. Przynajmniej jak na suknię.

Trigger z niedowierzaniem wsunęła na siebie i próbowała ułożyć ten ostatni krzyk mody. Zanim jeszcze spojrzała w lustro, już wiedziała, że nic z tego nie będzie. To było niewykonalne! Na wielu światach Piasty można było zetknąć się z dość śmiałymi przejawami mody, niemniej coś jej mówiło, że nie to było celem projektantów z Beldonu.

Stanęła przed lustrem lekko zszokowana.

— O nie! — westchnęła.

Beldon leżał na kobiecie jak paski na tygrysie. Już na pierwszy rzut oka pojawiało się pytanie, czemu natura sama nie załatwiła tego wcześniej w ten sposób. Oczywiste jednak było, że w niektórych miejscach wciąż jest nieco za mało beldonu.

Trigger sprawdziła czas i poczuła, że musi się zacząć spieszyć. Prawdopodobnie i tak będzie musiała założyć tę czarną suknię, ale zanim podejmie decyzję, chciała przynajmniej spróbować. Zażądała drinka, wypiła dwa łyki i przyszło jej do głowy, że mogła to założyć odwrotnie. Albo do góry nogami.

Pięć minut później, pogwizdując cicho, wciąż siedziała przed lustrem i uderzając końcami palców w blat, gapiła się na stos leżących przed nią zielonych wstążek. Wyraz jej twarzy znamionował głęboką frustrację. Nagle wstała i podeszła do ComWebu.

— Wstążki? — zapytała sprzedawczyni ze sklepu Beldon. — To musi być model 741. Cudowna kreacja!

— Cudowna — zgodziła się Trigger — ale chciałabym ją zobaczyć na modelce.

— Już pokazuję, proszę pani.

Chwilę później na ekranie pojawiła się długonoga modelka prezentująca misterny układ wstążek w kolorze sjeny palonej, wzbogacony o cztery większe elementy przypominające liście. Trigger spojrzała szybko w kierunku stołu. Położone tam dziwne zielone pączki, w międzyczasie, po cichu się rozwinęły.

Podziękowała sprzedawczyni, wyłączyła ComWeb, jeszcze raz założyła beldon i przymocowała liściaste elementy w tych samych miejscach, w których miała je modelka. Kawałki materiału przywarły lekko, układając się i zgrabnie uzupełniając kostium.

Włożyła szpilki i ponownie przejrzała się w lustrze.

— O nie! — westchnęła ponownie. Na Maccadonie tego nie zaakceptują. Nie była pewna, czy sama to akceptuje.

Jedno było pewne – beldonowi nikt nie mógł w żaden sposób zarzucić, że jest niemodny. Obiektywnie mówiąc, efekt był porażający.

Czując się nieco jak tygrysica, Trigger powoli uniosła, a potem opuściła, jedną rękę. Odwróciła się i przeszła po kabinie podziwiając w dużym lustrze zachowanie beldonu w ruchu.

Porażające!

Po następnym drinku zaczęło się jej podobać.

Zamówiła kolejny drink i usiadła pod automatem fryzjerskim dopasować sobie fryzurę. Tym razem maszyna pomrukiwała, przygotowując się, a potem szumiała podczas pracy. Gdy fryzura była już gotowa i Trigger chciała wstać, automat przytrzymał ją swoim elastycznym manipulatorem, popchnął łagodnie z powrotem, a potem uniósł jej brodę. Przez chwilę była zaniepokojona, po czym okazało się, że maszyna wysunęła błyszczący zestaw do makijażu. Tym razem zasługiwała na więcej...

Dwadzieścia minut później głos Quillana poinformował ją przez ComWeb, że może przyjść, gdy tylko będzie gotowa. Trigger, zadowolona, oznajmiła mu, że już jest gotowa, wzięła swoją torebkę i pomaszerowała do drzwi, uśmiechając się zimno, po kociemu.

— Pruderyjna, co? — mruknęła do siebie.

Otworzyła drzwi.

— Łał! — wykrzyknął Quillan, zaskoczony.


Ten dokument jest dostępny na licencji Creative Commons: Attribution-NonCommercial-ShareAlike 3.0 Generic (CC BY-NC-SA 3.0). Może być kopiowany i rozpowszechniany na tej samej licencji z ograniczeniem: nie można tego robić w celach komercyjnych.

These document is available under a Creative Commons License. Basically, you can download, copy, and distribute, but not for commercial purposes.

Creative Commons License
Download:Zobacz też:



Webmaster: Irdyb (2011)