home

„Książka nie jest towarem!”

Z czego jednak mają żyć autorzy?

Świat musi znaleźć alternatywny sposób wynagradzania twórców.

18

— No cóż — powiedziała Trigger, patrząc krytycznym wzrokiem na Brule'a — chciałam tylko powiedzieć, że pod tą całą opalenizną stajesz się troszeczkę pulchniejszy. Przyznaję, że w ubraniu tego nie widać.

Brule uśmiechnął się tolerancyjnie. W srebrzystych spodenkach i sandałach prezentował się jako wyjątkowo przystojny okaz młodego mężczyzny i zdawał sobie z tego sprawę. Trigger też. Tak samo również kwartet drapieżnych młodych kobiet siedzących przy stoliku kilka metrów dalej i spoglądających z zaciekawieniem.

— Od czasu, gdy otworzyli centrum, przychodzę tu dosyć często, żeby popływać — powiedział. Napiął muskuły prawej ręki i popatrzył z dumą na biceps. — To co tu widzisz, kochanie, to wyłącznie opływowy mięsień.

Trigger sięgnęła i postukała w biceps końcami palców.

— To ma być muskuł? — powiedziała uśmiechając się do niego. — Zobacz jaki miękki.

Położył drugą rękę na jej dłoni i lekko ścisnął.

— O rany, Brule — głos Trigger kipiał szczęściem. — Jak to dobrze być tu z powrotem.

— Nie tylko ty się z tego cieszysz. — Uśmiechnął się do niej.

Rozejrzała się wokół, mrucząc coś cicho. Siedzieli w jednej z restauracji centrum Grand Commerce. Ta akurat znajdowała się pod powierzchnią sztucznego jeziora – gigantyczna grota otoczona ze wszystkich stron przestworem zielono-złotej wody. Za ogromnymi oknami widać było nurkujących pływaków i włóczących się po dnie płetwonurków. Srebrna iskra błysnęła na tle ciemnoczerwonego wąwozu, próbując uciec przed trójką rybaków polujących z harpunami. Jak głosiła reklama GC, nawet ryby w jeziorze były importowane z Piasty.

Oczy Trigger nagle rozszerzyły się.

— Zobacz ich! — zawołała.

— Co?

— Tamta grupa.

— Tak? Co z nimi? — Brule spojrzał we wskazanym kierunku.

— Nie mają kostiumów, idioto!

Brule uśmiechnął się.

— Mnóstwo ludzi nie ma. Wiesz, że prawo Federacji tego nie zabrania! A ponieważ Manon jest już niemal włączone do obszaru Federacji, nie chcemy zmuszać nikogo do przestrzegania mniej istotnych przepisów Prekolu.

— No cóż... — zaczęła Trigger. Brule wciąż się uśmiechał. — A ty? — zapytała podejrzliwie.

— Czy pływałem na goło? Jasne. To zależy od towarzystwa. Gdybyś nie była taka pruderyjna, zaproponowałbym to dziś wieczorem. Chcesz spróbować później?

Trigger zapłoniła się. Wciąż mi zarzucają pruderyjność, pomyślała.

— Raczej nie. Wszystko ma swoje granice.

Poklepał ją po policzku.

— Wyglądałabyś uroczo.

Potrząsnęła głową, czując niewielkie wyrzuty sumienia. Kreacja z Beldonu w rzeczywistości zakrywała znacznie mniej niż dwuczęściowy odpowiednik srebrzystych spodenek Brula, który miała aktualnie na sobie. Powinna powiedzieć o tym Brule'owi, bo było więcej niż prawdopodobne, że i tak się o tym dowie od innych – choćby od Nelauk Pluly.

Ale nie teraz. Sytuacja w tej materii zrobiła się zbyt delikatna.

— Zmieńmy temat, świntuchu — zaproponowała radośnie. — Powiedz mi lepiej, co robiłeś, oprócz starań o tę wspaniałą opaleniznę.


W kilka godzin później, sprawy znów zaczęły nabierać delikatnego charakteru. W tym samym kontekście. Trigger była nieco zdumiona, gdy Brule oznajmił jej rano na kosmodromie, że przeniósł się z kwater Prekolu do apartamentu w centrum GC i że spora liczba innych pracowników również skorzystała z tej możliwości. Zastępca Holatiego Tate'a, komisarz Chelly, wyraźnie nie potrafił utrzymać dyscypliny wśród personelu.

Trigger przyjęła to milczeniem. Faktem było, że Manon, jedynie pod względem formalnym, pozostawał wciąż światem prekolonialnym. W dalszym ciągu nie wiedzieli o tej planecie tyle, ile powinni byli wiedzieć, zanim będą mogli oficjalnie pozwolić na nieograniczone osadnictwo, ale obecnie nie było już żadnych powodów, żeby trzymać się ustalonych wcześniej wymogów bezpieczeństwa. Co więcej, przybyło tutaj już tak wielu ludzi z Piasty, że stało się praktycznie niemożliwe egzekwowanie wszystkich zasad Prekolu.

To co niepokoiło ją najbardziej w tej sprawie z apartamentem Brule'a w centrum GC, to obawa, że ten wieczór może się zakończyć znacznie mniej przyjemnie, niżby chciała. Brule stał się jakiś taki nabuzowany. Nie raziło jej to, bynajmniej, ale wskazywało, że rozpierają go jakieś ambicje. W ciągu ostatnich kilku godzin odniosła wrażenie, że coś się zmieniło w jego stosunku do niej. Brule zawsze wykazywał się dużą pewnością siebie w stosunku do kobiet, więc to nie o to chodziło. To wygląda, pomyślała, jak jakieś niesformułowane ultimatum. I ta myśl zmroziła ją trochę.

Apartament był wspaniały. Pewnie zasługa Nelauk, domyślała się. Albo ktoś inny z tej paczki. Brule miał niezły gust, ale na pewno nie pomyślałby o tylu drobiazgach. Trigger przyznała, że sama też by tego nie zrobiła. Niektóre rzeczy wyglądały na bardzo drogie.

Brule powrócił do salonu w szlafroku, niosąc drinki. Nie było to zbyt eleganckie, ale co tam.

— Podoba ci się? — zapytał, zataczając krąg ręką.

— Wspaniały — przyznała uczciwie Trigger. Uśmiechnęła się. Upiła łyk ze swojej szklanki i postawiła ją na oparciu fotela. — Pomagał ci jakiś dekorator wnętrz?

Brule roześmiał się i usiadł naprzeciw niej ze szklanką w ręku. W jego śmiechu czuć było zdenerwowanie.

— Tak — potwierdził. — A skąd wiesz?

— Nigdy nie byłeś zbyt sumienny, a ten pokój to dzieło sztuki.

Pokiwał głową. Odniosła wrażenie, że się uspokoił. Rozejrzał się z dumą.

— Masz rację — powiedział. — I nawet nie kosztowało to zbyt drogo. Po prostu trzeba to umieć.

— Umieć, co? — zapytała Trigger.

— Umieć żyć — powiedział Brule. — Wiedzieć po co to wszystko jest. Wtedy jest łatwo.

Patrzył na nią. Uśmiechał się. Słyszała jego ciepły, pełny głos. Cały jego dawny urok powrócił. To był Brule. I nie był. Trigger uświadomiła sobie, że zaciska pięści. Spojrzała na nie. Mały kamyk pierścionka, który dał jej Holati Tate, błysnął purpurową poświatą.

Purpurową?

Powoli nabrała powietrza.

— Brule — powiedziała.

— Tak? — zapytał Brule. Kątem oka zobaczyła, że w jego uśmiechu pojawia się pożądanie.

— Daj mi ten plazmoid — zażądała. Podniosła wzrok i spojrzała na niego. Przestał się uśmiechać. Spoglądał na nią dłuższą chwilę. Przynajmniej jej tak się wydawało.

Nagle znów się uśmiechnął.

— Co chciałaś przez to powiedzieć? — zapytał, prawie z żalem. — Jeśli to żart, to mnie nie bawi.

— Powiedziałam — powtórzyła powoli Trigger — że masz mi dać ten plazmoid. Ten, który ukradłeś.

Brule wypił swój drink i odstawił szklankę na podłogę.

— Dobrze się czujesz? — zapytał troskliwie.

— Oddaj plazmoid!

— Trigger, o czym ty mówisz? — Potrząsnął głową i roześmiał się.

— O plazmoidzie. Tym, który zabrałeś. Tym, który masz tutaj.

Brule wstał. Przyglądał się jej i mrugał oczami, zaskoczony. Potem roześmiał się beztrosko.

— Trigger, chyba wmusiłem w ciebie o jeden drink za dużo. Nigdy nie myślałem, że mi na to pozwolisz. Zastanów się, gdybym miał tutaj jakiś plazmoid, to skąd ty mogłabyś o tym wiedzieć?

— Po prostu wiem. Brule, nie wiem jak go zabrałeś ani dlaczego. Nie obchodzi mnie to. — Skłamałam, pomyślała ze strachem. Obchodziło ją. — Daj mi go, a ja odłożę na miejsce. Potem możemy porozmawiać.

— Potem! — Roześmiał się, ale jego śmiech nie brzmiał już tak naturalnie. Zrobił krok w jej kierunku i zatrzymał się z rękami na biodrach. — Trigger — powiedział ponuro — wszystko co zrobiłem, a co ci się nie spodoba, zrobiłem dla nas obojga. Nie rozumiesz tego?

— Myślę, że rozumiem — głos Trigger zabrzmiał ostrzegawczo. — Daj mi to, Brule.

Brule skoczył do przodu. Widząc to, Trigger ześlizgnęła się bokiem z fotela na podłogę. Mętnie sobie zdawała sprawę z tego, że wewnątrz łka. Brule właśnie byłby ją zabił, gdyby mu tylko pozwoliła.

Obiema rękami chwyciła jego lewą stopę i wykręciła z całej siły.

Brule wrzasnął. Jego czerwona, wściekła twarz mignęła jej u góry. Zaciskając pięści, rąbnął obok niej na podłogę, z jedną nogą przerzuconą przez jej biodra.

W Szkole Kolonialnej Brule przeszedł ten sam kurs walki wręcz, co Trigger. W dodatku był prawie osiemdziesiąt funtów cięższy od niej i były to głównie mięśnie. Ale przez prawie cztery ostatnie lata nie zawracał sobie głowy treningiem.

Nie uczęszczał również na prowadzony przez Mihul kurs dla zaawansowanych.

Stracił przytomność po niecałych dziewięciu sekundach.

Plazmoidy były w małej elektronicznej skrytce wbudowanej w zestaw muzyczny. Hasło do skrytki było w jego portfelu.

Plazmoidów było trzy, wielkości myszy, przezroczyste, twarde, bezbarwne kawałki kształtu rozgwiazdy. Nie poruszały się.

Trigger położyła je w rzędzie na wypolerowanej powierzchni stołu i przyglądała im się przez chwilę zapłakanym lewym okiem. Prawe było przesłonięte opuchlizną. Pięść Brule'a trafiła ją silnie podczas dzikiej szamotaniny. Wzięła jakiś mały słoik, wyrzuciła na stół znajdującą się w nim, ostro przyprawioną, zawartość, włożyła do niego plazmoidy, zakręciła wieczko i opuściła apartament. Brule poruszył się z jękiem.


Komisarz Tate wciąż nie spał. Bez słowa wpuścił ją do siebie. Trigger postawiła słoik na stole.

— Tu są trzy z pańskich drobiazgów — powiedziała.

— Wiem — przytaknął.

— Tak właśnie myślałam — powiedziała Trigger. — Dzięki za błyskawiczną kurację. Bardzo pana nie lubię w tej chwili. Możemy to omówić jutro rano.

— Dobrze — zgodził się komisarz. Wahał się przez chwilę. — Jest coś, o co należałoby zadbać wcześniej?

— Już o to zadbałam — powiedziała Trigger. — Jeden z naszych pracowników uległ niegroźnej kontuzji. Wezwałam pogotowie. Zabrali go. Dobranoc.

— Nie miałabyś nic przeciwko temu, żebym poszukał czegoś na to oko — zapytał.

— Znajdę coś u siebie. — Trigger potrząsnęła głową.

Zamknęła się w swojej kwaterze, wyjęła słoik z maścią gojącą i posmarowała oko oraz kilka mniejszych zadrapań. Odłożyła maść, machinalnie sprawdziła nowo zainstalowany system antywłamaniowy, przyciemniła światło i poszła do łóżka. Przez następne dwadzieścia minut szlochała gwałtownie. A potem zasnęła.

Jakąś godzinę później przewróciła się na bok i nie otwierając oczu, powiedziała: — Fido, do nogi!

Torebka z plazmoidem pojawiła się tuż nad łóżkiem, pomiędzy ścianą i poduszką Trigger. Upadła z cichym hałasem i pozostała w równowadze chwiejnej. Trigger nie obudziła się.

Pięć minut później torebka otworzyła się sama. Jeszcze trochę później Trigger nagle uniosła z wysiłkiem ramię, zmarszczyła brwi i krzyknęła cicho coś na pół w złości, a na pół skarżąc się. Potem jej twarz wygładziła się. Oddech uspokoił i spowolnił.

* * *

Major Heslet Quillan z Korpusu Inżynierii Podprzestrzennej pojawił się w porcie kosmicznym planety Manon wczesnym rankiem. Stamtąd zabrał go latacz Prekolu i odstawił na lądowisko przy kopule Kwatery Głównej, w pobliżu biur komisarza Tate'a. Pokierowany przez cały szereg dyżurnych funkcjonariuszy znalazł się pod drzwiami biura akurat w chwili, gdy otworzyły się i stanęła w nich Trigger Argee.

Chwycił ją wylewnie za ramiona i radośnie przywitał. Trigger warknęła coś nieartykułowanego z głębi gardła. Jej lewa ręka uderzyła w jego prawą, a prawa w lewą. Quillan chrząknął i puścił ją.

— Co znowu? — zapytał robiąc krok do tyłu. Potarł jedno ramię, potem drugie.

Trigger spojrzała na niego, znów warknęła i sztywno wyprostowana wyminęła go, znikając w sąsiednich drzwiach.

— Wejdź Quillan — zawołał komisarz Tate z głębi biura.

Quillan wszedł i zamknął za sobą drzwi.

— Co ja takiego zrobiłem? — zapytał skonsternowany.

— Nic takiego — powiedział Holati Tate. — Dotknęło cię nasze wspólne nieszczęście bycia rodzaju męskiego. Trigger jest obecnie wrogo do nas nastawiona. Wczoraj wieczorem zerwała z Brulem Ingerem.

— O! — Quillan usiadł. — Nigdy mi się nie podobał ten pomysł.

Komisarz wzruszył ramionami.

— Bo jeszcze jej nie znasz. Gdybym to ja zdemaskował Ingera, nigdy by mi tego nie wybaczyła. Musiałem pozwolić, by zrobiła to sama. Ona to rozumie.

— A jak to się odbyło?

— Ten co ją ubezpieczał, mówi, że to było kilka sekund bardzo dobrej walki. Gdybyś się przyjrzał bliżej, to byś mógł jeszcze zobaczyć ślady podbitego oka pozostawione przez Ingera. Wczoraj wyglądało pięknie.

Quillan zbladł.

— Ale jeśli myślisz o pogawędce z Ingerem na ten temat — ciągnął komisarz — to daj sobie spokój. — Wziął z biurka raport medyczny. — Zwichnięte ramię... złamany kciuk... umiarkowany wstrząs mózgu. I tak dalej. Sprawę zakończył cios w gardło. Wciąż nie jest w stanie mówić. Uważamy te porachunki za wyrównane.

Quillan chrząknął.

— Co pan z nim teraz zrobi?

— Nic — powiedział Holati Tate. — Znamy jego kontakty. Po co zawracać sobie głowę? Z końcem miesiąca złoży wymówienie.

Quillan odkaszlnął i spojrzał w kierunku drzwi.

— Pewnie będzie go chciała teraz zrehabilitować... Wydaje się być mocno zakochana.

— Spokojnie, synu — powiedział komisarz — Trigger to indywidualistka. Jeśli Inder spróbuje się zrehabilitować, to dlatego, że on będzie tego chciał. A on oczywiście nie chce. Odpowiada mu bycie niegrzecznym chłopcem. Być może w przyszłości będzie z tym ostrożniejszy. Niech sobie idzie szczęśliwy swoją drogą. No dobrze – przejdźmy do interesu. Co tam ciekawego w haremie na jachcie Pluly'ego?

Wspomnienie wywołało na twarzy Quillana lekki uśmiech. Potrząsnął głową.

— O bracie, cudownie — powiedział. — Wprost cudownie!

— Masz coś użytecznego?

— Niespecjalnie. Ale ile razy Belchy wychodzi ze swego estetycznego transu, jest bardzo zmartwiony. Weźmy go pod uwagę.

— Na pewno?

— Na pewno.

— Dobrze. Weźmiemy go pod uwagę. Rozpracowaliście już „Aurorę”?

— Nie — powiedział Quillan. — Dziewczyny pracują nad tym, ale Ermetyne trzyma wszystko twardą ręką i ma bardzo zdyscyplinowaną załogę. W przyszłym tygodniu planujemy znaleźć coś na kilku z tych chłopaków. Ale nie wcześniej.

— Tydzień może nam wystarczyć — powiedział komisarz. — Ale może też nie wystarczyć.

— Wiem — powiedział Quillan. — Ale „Aurora” wygląda na trochę zbyt oczywistą, nie uważa pan?

— Tak — przyznał Holati Tate. — Trochę zbyt.


Ten dokument jest dostępny na licencji Creative Commons: Attribution-NonCommercial-ShareAlike 3.0 Generic (CC BY-NC-SA 3.0). Może być kopiowany i rozpowszechniany na tej samej licencji z ograniczeniem: nie można tego robić w celach komercyjnych.

These document is available under a Creative Commons License. Basically, you can download, copy, and distribute, but not for commercial purposes.

Creative Commons License
Download:Zobacz też:



Webmaster: Irdyb (2011)