home

„Książka nie jest towarem!”

Z czego jednak mają żyć autorzy?

Świat musi znaleźć alternatywny sposób wynagradzania twórców.

Rozdział 3

Starkness

Dwa dni później, o drugiej po południu, pokonawszy pieszo siedem mil od stacji kolejowej Haillar, Maskull i Nightspore przybyli do Obserwatorium Starkness. Droga, bardzo zaniedbana i opustoszała, biegła w większej swojej części skrajem dość wysokich wzgórz z widokiem na Morze Północne. Wiał rześki wschodni wiatr i chociaż świeciło słońce, to powietrze było słone i zimne. Ciemnozielone fale splamione były bielą. Przez całą drogę towarzyszyło im płaczliwe, urokliwe pokrzykiwanie mew.

Osadzone na najdalej wysuniętym krańcu lądu, pozbawione sąsiedztwa obserwatorium ukazało się im jako niewielkie odosobnione osiedle. Były tam trzy budynki: mały, zbudowany z kamienia dom mieszkalny, niski warsztat oraz jakieś dwieście jardów dalej na północ kwadratowa wieża z granitu, wysoka na siedemdziesiąt stóp.

Dom i warsztat przedzielało zaśmiecone, otwarte podwórko. Oba budynki, z wyjątkiem strony zwróconej ku morzu, gdzie dom tworzył przedłużenie klifu, otaczał wspólny kamienny mur. Nikt się tam nie pojawił. Wszystkie okna były pozamykane. Maskull był gotów przysiąc, że całe osiedle jest zamknięte i opustoszałe.

Idąc za Nightsporem, przeszedł przez bramę i ostro zapukał do drzwi frontowych. Kołatka była grubo pokryta kurzem i było jasne, że nie używano jej od dłuższego czasu. Przyłożył ucho do drzwi, ale nie usłyszał wewnątrz żadnych oznak ruchu. Nacisnął klamkę – drzwi były zamknięte na klucz.

Obeszli dom dookoła w poszukiwaniu innych drzwi, ale drugiego wejścia nie było.

— Nie wygląda to obiecująco — warknął Maskull. — Nie ma nikogo. Spróbuj w tej szopie, a ja sprawdzę wieżę.

Nightspore, który od chwili, gdy wysiedli z pociągu, nie wypowiedział więcej jak pół tuzina słów, zgodził się w milczeniu i ruszył przez podwórko. Maskull wyszedł z powrotem przez bramę. Gdy dotarł do stóp wieży, która stała w pewnej odległości od klifu, zastał wejście zamknięte ciężką kłódką. Rozglądając się, zobaczył sześć okien, jedno nad drugim w równych odstępach, wszystkie po wschodniej stronie – czyli z widokiem na morze. Zorientowawszy się, że niczego tu nie osiągnie, wrócił z powrotem, jeszcze bardziej poirytowany. Gdy dołączył do przyjaciela, tamten oznajmił, że warsztat jest również zamknięty.

— Zostaliśmy więc zaproszeni czy nie? — zapytał Maskull nerwowo.

— Dom jest pusty — odpowiedział Nightspore z niecierpliwością. — Wybijmy lepiej szybę w oknie.

— Z pewnością nie mam zamiaru tu obozować, dopóki Krag nie raczy się zjawić.

Podniósł z ziemi stary żelazny pręt, odsunął się na bezpieczną odległość i rąbnął nim w ramę okienną na parterze. Dolny panel rozleciał się na kawałki. Starannie unikając odłamków szkła, Maskull wsunął rękę w otwór i odsunął zasuwkę. Chwilę później obaj wspięli się na okno i znaleźli w środku.

Pomieszczenie okazało się kuchnią, wprost nieprawdopodobnie brudną i zaniedbaną. Meble ledwie trzymały się w kupie; połamane sprzęty i śmieci zalegały na podłodze, zamiast znaleźć się na wysypisku; wszystko pokrywała gruba warstwa kurzu. Powietrze tak było zatęchłe, że – jak sądził Maskull – musiało tu nie docierać od miesięcy. Po ścianach łaziły robaki.

Zajrzeli do dalszych pomieszczeń na parterze – zmywalni, skąpo umeblowanej jadalni i schowka na opał. Wszędzie był ten sam brud, stęchlizna i zaniedbanie. Przynajmniej od pół roku nikt tu niczego nie dotykał, a nawet tu nie wchodził.

— Wciąż pokładasz wiarę w tego Kraga? — zapytał Maskull. — Muszę wyznać, że moja jest w punkcie zaniku. Jeśli ta sprawa nie jest w całości jakimś żartem, to ma wszelkie oznaki bycia nim. Krag nigdy w życiu tu nie mieszkał.

— Chodźmy najpierw na górę — powiedział Nightspore.

Pomieszczenia na górze okazały się składać z biblioteki i trzech sypialni. Wszystkie okna były szczelnie zamknięte, a powietrze odrażające. Łóżka były używane, ale najwyraźniej już bardzo dawno temu i nigdy nie zostały zaścielone. Zszarzała, skotłowana pościel wciąż nosiła ślady użytkowników. Nie było wątpliwości, że są to ślady pradawne, gdyż unoszący się wszelkiego rodzaju brud osadził się na prześcieradłach i narzutach.

— Kto mógł tu spać, jak myślisz? — chciał wiedzieć Maskull. — Pracownicy obserwatorium?

— Raczej podróżni, tacy jak my. Wyjechali nagle.

Maskull, wstrzymując oddech, rzucił się do otwierania na oścież okien we wszystkich pomieszczeniach. Dwie sypialnie miały widok na morze, a trzecia i biblioteka na wznoszący się stok wrzosowiska. Biblioteka była jedynym pomieszczeniem bez śladów pobytu kogokolwiek i Maskull doszedł do wniosku, że jeśli tu ostatnio nikogo nie było, to cała sprawa musi być wielkim oszustwem.

Podobnie, jak we wszystkich innych pomieszczeniach, w bibliotece również panował zaduch stęchłego powietrza i zalegającego kurzu. Pootwierawszy wszystkie okna, Maskull opadł ciężko na fotel i zdegustowany, spojrzał na przyjaciela.

— A teraz co sądzisz o Kragu?

Nightspore przysiadł na brzegu stołu stojącego pod oknem.

— Wciąż mógł tu zostawić dla nas jakąś wiadomość.

— Wiadomość? Po co? Chcesz powiedzieć, że tutaj? Nie widzę tu żadnej wiadomości.

Rozglądając się po pokoju, Nightspore zatrzymał w końcu wzrok na oszklonej szafie, całkiem pustej, jeśli nie liczyć kilku starych butelek na jednej z półek. Maskull spojrzał na niego, a potem na szafę, po czym wstał bez słowa i zaczął oglądać butelki.

Było ich razem cztery, jedna większa od pozostałych. Mniejsze miały jakieś osiem cali wysokości. Wszystkie miały obły kształt i płaskie dno, dzięki któremu mogły stać prosto. Dwie z mniejszych były puste i otwarte, pozostałe zawierały bezbarwny płyn i były zamknięte dziwnie wyglądającym korkiem zaopatrzonym w dyszę i połączonym metalowym prętem z zaczepem przymocowanym w połowie butelki. Obie miały etykiety, ale tak pożółkłe ze starości, że napisy stały się prawie nieczytelne. Maskull zabrał pełne butelki i przyniósł je na stół pod oknem, gdzie było widniej. Nightspore odsunął się, robiąc mu miejsce.

Na większej butelce udało mu się teraz odczytać słowa: „Słoneczne promienie wsteczne” , a na tej drugiej, nie był pewien, ale wydawało mu się, że może odcyfrować coś jakby „Arkturiańskie promienie wsteczne” .

— Byłeś tu już kiedyś, Nightspore? — zawołał, patrząc z ciekawością na przyjaciela.

— Tak myślałem, że Krag może tutaj zostawić jakąś wiadomość.

— No nie wiem, może to i jest wiadomość, ale dla nas ona nic nie znaczy, a przynajmniej dla mnie. Co to są „promienie wsteczne” ?

— Światło, które wraca z powrotem do źródła — mruknął Nightspore.

— A cóż to za światło?

Nightspore wydawał się nie kwapić z odpowiedzią, ale widząc, że Maskull nie spuszcza z niego wzroku, oznajmił:

— Czy kwiaty wpadłyby same na to, żeby obracać swoje korony w ślad za słońcem, gdyby światło ich nie ciągnęło i nie popychało?

— Nie wiem. Ciekawe jednak po co tu te butelki?

Mówiąc to, trzymał w ręku mniejszą butelkę, podczas gdy ta druga, położona na stole, potoczyła się przypadkowo w taki sposób, że zaczepiła metalem o stół. Maskull wyciągnął rękę, by ją złapać, ale nie zdążył, gdyż butelka nagle zniknęła na jego oczach. Nie stoczyła się ze stołu, ale naprawdę zniknęła – nigdzie jej nie było.

Maskull przez chwilę wpatrywał się w stół, a potem uniósł brwi i z uśmiechem odwrócił się do Nightspore'a.

— Ta wiadomość robi się coraz bardziej interesująca — powiedział.

Nightspore sprawiał wrażenie znudzonego.

— Zawór się rozszczelnił — powiedział — i zawartość uciekła przez otwarte okno ku słońcu, zabierając ze sobą butelkę. Butelka jednak spłonie w ziemskiej atmosferze i zawartość rozproszy się, nigdy nie docierając do słońca.

Maskull wysłuchał z uwagą i uśmiech spełzł mu z twarzy.

— Czy są jakieś przeciwwskazania co do eksperymentów z tą drugą butelką?

— Włóż ją z powrotem do szafy — powiedział Nightspore. — Arktur jest wciąż za horyzontem i jedyne, co by ci się udało, to rozwalić dom.

Stojąc przy oknie, Maskull obserwował w zadumie rozświetlone słońcem wrzosowiska.

— Krag traktuje mnie jak dziecko — stwierdził po chwili. — I pewnie ma rację. Najbardziej, zdaje się, bawi go mój cynizm. Tylko czemu każe mi dochodzić do tego wszystkiego samemu. Bo ciebie nie liczę, Nightspore. Kiedy on tu się zjawi?

— Myślę, że nie przed zmrokiem — odparł jego przyjaciel.


Ten dokument jest dostępny na licencji Creative Commons: Attribution-NonCommercial-ShareAlike 3.0 Generic (CC BY-NC-SA 3.0). Może być kopiowany i rozpowszechniany na tej samej licencji z ograniczeniem: nie można tego robić w celach komercyjnych.

These document is available under a Creative Commons License. Basically, you can download, copy, and distribute, but not for commercial purposes.

Creative Commons License
Download:Zobacz też:



Webmaster: Irdyb (2011)