„Książka nie jest towarem!”
Z czego jednak mają żyć autorzy?
Świat musi znaleźć alternatywny sposób wynagradzania twórców.
„Książka nie jest towarem!”
Z czego jednak mają żyć autorzy?
Świat musi znaleźć alternatywny sposób wynagradzania twórców.
Zeus, Venus, Diana i Forrester siedzieli w sali Konklawe Bogów, słuchając wielkiego, niebieskoskórego indywiduum o jasnoczerwonych oczach i dwóch białych kłach sterczących z bezwargich ust. Kocie oczy ze szczelinowymi źrenicami jeszcze podkreślały wyraz dzikiej nienawiści i nieludzkiego szaleństwa widniejący na jego twarzy. Jak sam jednakowoż wyjaśnił, nie ponosił odpowiedzialności za swój wygląd. Oświadczył, że jest zainteresowany jedynie powszechnym dobrobytem i, co więcej, należy to do jego obowiązków.
W istocie nazywał się Bor Mellistos i był przedstawicielem Policji Międzygwiezdnej. Przedstawił się spokojnie, mówiąc, że jego stopień odpowiada mniej więcej tutejszemu Inspektorowi Śledczemu.
— Technicznie rzecz biorąc — mówił właśnie — cała wasza czwórka, o ile dobrze rozumiem tutejszą terminologię prawną, jest winna udzielenia pomocy w popełnieniu przestępstwa. Niemniej... — tu uśmiechnął się, co nadało mu wygląd niewiarygodnie przerażający, na co Forrester starał się nie zwracać uwagi — ...niemniej w świetle faktu, że nikt z was nie mógł w żaden sposób zdawać sobie sprawy, że pomaga w popełnieniu przestępstwa i że macie do czynienia z grupą kryminalistów, oraz biorąc pod uwagę to, że pan Forrester, natychmiast gdy tylko odkrył prawdę, zawiadomił nas przy pomocy „maszyny”, uważam, że możemy pominąć wasz udział w tej sprawie.
— Zaraz, zaraz. — Wenus zmarszczyła brwi. — Nie jestem pewna, czy wszystko dobrze zrozumiałam. Jakie przestępstwo mieliby ci Bogowie popełnić?
— Nie przestępstwo, proszę pani — powiedział Bor Mellistos. Jego oczy zamigotały. Forrester przełknął ślinę i odwrócił wzrok — tylko przestępstwa. Pierwszym jest użycie Wzmacniacza Mocy Psychicznej w sposób niezgodny z prawem, a drugim dominacja i ubezwłasnowolnienie kultury na niższym stopniu rozwoju. Obydwa należą do bardzo poważnych przestępstw.
— Kultury na niższym stopniu rozwoju? — zapytał Forrester. — Ma pan na myśli nas?
— Obawiam się, że tak — powiedział Bor Mellistos. — Widzicie, wszyscy członkowie mojej kultury są dostrojeni do węzłów takiego czy innego Wzmacniacza Psychiki, ale jego działanie może być wykorzystywane jedynie zgodnie z prawem. Od bardzo dawna już poszukiwaliśmy tej grupy.
— I schwytaliście ich na Ziemi trzy tysiące lat temu?
— W rzeczywistości trochę wcześniej, jeśli mogę poprawić.
— Oczywiście — powiedział Forrester, przyglądając się kłom Inspektora Śledczego.
— Zaniepokoiło nas dochodzące przez jakiś czas promieniowanie. Ale wówczas nie było to najpilniejszą sprawą.
— To dlatego musieli się ukrywać? — zapytała Diana.
— Dokładnie, proszę pani — powiedział Bor Mellistos. — Udało nam się schwytać jedynie kobietę o imieniu Afrodyta, albo Wenus. — Tu spojrzał na Wenus. — To ją właśnie pani zastąpiła.
— Jak żeście ją złapali — dociekał Forrester.
— No cóż — powiedział Bor Mellistos, przybierając w zakłopotaniu lekko pomarańczowe zabarwienie. — Była wówczas zaangażowana w związek ze śmiertelnikiem, a wiedząc, że dwaj inni dżentelmeni wpadną w szał, gdy to odkryją...
— Mars i Wulkan — podsunął Forrester.
— Ma pan słuszną rację, proszę pana — potwierdził Bor Mellistos. — Wiedząc, jak już mówiłem, że oni się wściekną, podjęła specjalne kroki, żeby się zabezpieczyć. Kiedy się dowiedzieli, że przybywamy, nie zdołali jej ostrzec. W rezultacie, gdy pojawiła się na Olimpie, już tam byliśmy.
— Dobrze jej tak — powiedział Zeus z oburzeniem.
— Definitywnie — zgodził się uprzejmie Bor Mellistos.
— A potem — powiedział Forrester — przez jakiś czas obserwowaliście okolicę.
Bor Mellistos pokiwał głową.
— Jakieś trzysta lat temu zdecydowaliśmy ostatecznie, że muszą się ukrywać gdzie indziej. Nawiasem mówiąc, może ktoś z was wie, gdzie się ukrywali przez cały czas?
— Myślę, że wszyscy byli na Ziemi — powiedziała Diana.
— To oczywiste, proszę pani, ale gdzie?
Zeus wzruszył ramionami.
— W różnych miejscach. Ja miałem mały zakład krawiecki, prasowanie, pranie. Wydaje mi się, że Posejdon i Pluton występowali w cyrku, byli niezłą atrakcją. Pan żył głównie w lesie, lubił życie w dziczy. Diana i Atena prowadziły mały zakład fryzjerski w Queens. A Wenus...
— Proszę! — przerwała mu Wenus.
— Całkiem zaszczytna profesja — zaprotestował Zeus. — Jedna z najstarszych. Może najstarsza. I nie widzę dlaczego...
— Proszę! — nalegała Wenus.
Zeus zamilkł z cichym westchnieniem.
— W każdym razie — powiedział Bor Mellistos — tak to wygląda na dzień dzisiejszy. Pozostaje nam jedynie problem obsady stanowisk nadzoru. Bylibyście chętni tym się zająć?
— Kto? My? — zapytała Wenus.
— No — powiedział Bor Mellistos — macie już przecież doświadczenie. Potrzebujemy kogoś, kto się tym zajmie. Trzy tysiące lat temu wasze zaawansowanie techniczne było niewielkie. Nie było potrzeby nadzorowania was. Obecnie jesteście na progu wstąpienia do Federacji Galaktycznej. Musimy być pewni, że nie zrobicie sobie w najbliższym czasie jakiejś nieodwracalnej krzywdy.
— No dobrze — powiedział Forrester — a co my moglibyśmy...
— Jeśli pan pozwoli, to wyjaśnię — powiedział Bor Mellistos. — Robilibyście w zasadzie to samo, co tak zwani Bogowie... tyle że bez rozgłosu i z większym poczuciem odpowiedzialności, jeśli rozumiecie, co mam na myśli? Ziemia nigdy się nie dowie o waszym istnieniu.
— Będę musiał... trzymać się z daleka od śmiertelników? — zapytał Forrester.
— Właśnie — odpowiedział Bor Mellistos.
No dobra, pomyślał Forrester, w tym też są jakieś korzyści. W ciągu tych trzech dni pobytu Inspektora Śledczego na Ziemi, Forrester zdążył przemyśleć i dowiedzieć się kilku rzeczy. Gerda, na przykład, wyszła za mąż za Alvina Sherdlapa. Jaka miłość, zastanawiał się Forrester, każe kobiecie przyjąć nazwisko Gerda Sherdlap, po czym zdecydował, że lepiej o tym nie myśleć.
Do czego więc mógłby wrócić? Do uczenia historii? Do studentów? Choćby takich, jak Maya Wilson?
Był pewien, że potrafi wybrać coś lepszego. Spojrzał na Dianę i poczuł się jeszcze pewniejszy.
— Pozostałych jedenaścioro nadzorców — mówił Bor Mellistos — przybędzie wkrótce. Będziecie mogli wtedy w pełni wykorzystywać „maszynę”. Musielibyście jedynie śledzić wydarzenia na świecie i upewniać się, że jakiekolwiek... hm... pożałowania godne, ostateczne decyzje nie zostały podjęte. Wasze działania będą oczywiście ściśle zakamuflowane.
Forrester potrząsnął głową.
— Samo masowe aresztowanie Bogów będzie wielkim wstrząsem — powiedział.
— Ma pan rację. Ale z tym sobie poradzimy. Obawiam się, że nie jestem naprawdę zorientowany w szczegółach, ale myślę, że ta jedenastka, która się tu pojawi, poinformuje was dokładniej o wszystkim.
Forrester westchnął.
— A ci Bogowie, co ich czeka?
— No cóż, to zależy. Wulkan, na przykład, czyli osoba podająca się za Wulkana, albo Hefajstosa, prawdopodobnie uzyska łagodniejszą karę niż pozostali. Był jedynie mechanikiem, sprowadzonym tu pod przymusem dla konserwacji „maszyny”. Ale wyroki będą surowe, może pan być pewien. Bardzo surowe.
Forrester nie miał więcej pytań. Zapadła cisza. Znów spojrzał na Dianę, a ona odpowiedziała spojrzeniem.
— To co, zgadzacie się? — zapytał Bor Mellistos.
Forrester skinął głową. Pozostali również się zgodzili.
— W porządku — powiedział Bor Mellistos. — W takiej sytuacji, poinformuję pozostałych jedenaścioro nadzorców, że będziecie ich oczekiwać tutaj, na górze Olimp i że...
Forrester dalej nie słuchał. Zaczął po cichu pogwizdywać.
Gwizdał melodię „Na biwaku”.
Ten dokument jest dostępny na licencji Creative Commons: Attribution-NonCommercial-ShareAlike 3.0 Generic (CC BY-NC-SA 3.0). Może być kopiowany i rozpowszechniany na tej samej licencji z ograniczeniem: nie można tego robić w celach komercyjnych.
These document is available under a Creative Commons License. Basically, you can download, copy, and distribute, but not for commercial purposes.